O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 4

Total number of words is 3988
Total number of unique words is 2056
16.0 of words are in the 2000 most common words
23.0 of words are in the 5000 most common words
28.5 of words are in the 8000 most common words
Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
Żółkiewskiem, drugą od kilka dopiero tygodni w _Wojniczu_ koło Tarnowa.
Wielkiem zwane księstwo Darmstadzkie ledwie dziesiątą część przestrzeni
Galicyi zajmujące -- ma ich 60!
Dla ułatwienia rolnikom kredytu, mamy jedno na cały kraj towarzystwo
kredytowe; -- kiedy np. Saxonia piątą część przestrzeni Galicyi
zajmująca, gdzie rolnictwo zwłaszcza obok bogatego przemysłu podrzędne
dotąd ma stanowisko, jest takich towarzystw kredytowych sześć, a jedno
wyłącznie dla wspomagania urządzeń rolniczo gospodarskich
(Landes-Cultur-Rentenbank)!
W poczet najdzielniejszych środków uśmierzyć biedę kraju zdolnych
liczymy zniesienie ograniczeń podzielności gruntów, -- i z radością
czytamy, że wniosek taki złożono sejmowi.
Ale bardzo ważna i zbawienna ta reforma, którą uchwalając Sejm nasz,
utoruje drogę do naprawienia ciężkich błędów od XVII wieku gospodarstwo
nasze gnębiących, -- jeźli ma nie na szkodę kraju się obrócić, musi w
zastósowaniu swojem znaleźć rolników podtrzymywanych szczerą opieką praw
rolniczych i ułatwień kredytu. Głownem jej zadaniem obok wielu innych --
zastąpić obszar -- usilnością; lecz _bez opieki_ praw i kredytu zamiast
zbawić tych, którychby z kłopotu wywieść miała, -- otworzy tylko wrota
obcym spekulantom i zamiast wesprzeć, -- wywłaszczy.
Nie łudźmy się nadzieją, że stosunki układać się będą do miary naszego
widzenia, -- ale raczej my widzenie nasze układajmy do zmiany stosunków.
Bądźmy pewni, że prąd życia społecznego prze naprzód wytkniętym torem, i
jeżeli z nim rączo podążać nie będziemy, -- przemknie on po głowach
naszych i -- powali nas!
Jeźli nikt nie wątpi, że nam dziś pilno w rolnictwie rutynę zastąpić
_nauką_, to czasby już przestać się łudzić, że słabe siły towarzystw
rolniczych utrzymać zdołają szkoły Dublańską i Czernichowską. Nosi na
ręku matka niemowlę, -- ale próżno siliłaby się miłość macierzyńska na
dźwiganie wyrostka! Dosyć -- ba wiele zasługi towarzystw naszych, że
wychowały te niemowlęta -- i u suchotniczej piersi wykarmiły tak zdrowo!
Dziś już mają prawo zdać na kraj dalsze tych szkół utrzymanie.
Ale utrzymania tego nie zapewni coroczne żebranie; -- trzeba fundusz
stały obymyśleć i wyznaczyć. A toć przecie pojedyncze miasta nasze ze
skromnych funduszów swoich pofundowały szkoły gimnazyalne i utrzymują
dostatnio; -- a _kraj cały_ nie byłby w stanie utrzymać dwóch szkół
rolniczych?
Czasby już zastanowić się nad tem, dlaczego to n nas -- jak w żadnym
innym kraju, prawdziwy proletaryat jeśli jest, -- to w inteligencyi, --
nie w bluzie, ale w szaraczku!
Czasby też obok szkół, co kształcą przeważnie _konsumentów_, urządzić
także szkoły _producentów_! Nie zapominajmy, że jak słusznie ostrzega
_E. Stawiski_: „o ubóstwo narodu rozbijają się wszystkie usiłowania na
polu literatury, sztuki, umiejętności;” ......że jeżeli rolnictwo
zostanie opuszczonem, „to wyrosła ztąd nędza, opuszczenie i niemoc
rozleją się na wszystkie siły całego organizmu, i wszysko zostanie
zgubionem, tak jak najwznioślejsze natchnienia nieśmiertelnego ducha,
kończą się dla ziemi rozbiciem jego materyalnej powłoki”.
Nie rychłobyśmy skończyli, gdyby wyliczać przyszło wszystkie pilne a
ważne roboty, któremiby się źródła niedoli odwieść od kraju godziło -- a
na które trzeba funduszów! Aleśmy tylko ważniejsze chcieli rzucić myśli
co do potrzeb rolnictwa i przemysłu; -- o urządzeniu komunikacyj
lądowych i wodnych pomówimy następnie rozważając potrzebę nastręczenia
głodnym zarobku.


X.

W wywodzie naszym o niedoli kraju staraliśmy się uzasadnić przekonanie,
że jawiący się na Pokuciu głód jest tylko jednym z wielu objawów
ciężkiej, zdawna zaniedbanej choroby gospodarstwa krajowego; że tedy
lecząc zasadnie chorobę już przeto i symptom jej usuniemy.
Dlatego nie zdało się nam potrzebnem fundusze kraju wyczerpywać wprost
na zakupno zboża, ale raczej tylko na pożyczki, zarobek i jałmużnę.
Zboża bowiem dostarczy niewątpliwie handel party najskuteczniejszym
bodźcem, bo nadzieją zysku, a w drodze swojej kierować się będzie
niemylną w handlu igłą magnesową ku tym właśnie stronom, gdzie mu
większy odbyt będzie zapewniony. Wydział krajowy uczyni przeto wszystko,
co może, jeźli użyje moralnego wpływu i nacisku powagi swojej na
trudniących się handlem zboża, -- jakeśmy to powyżej radzili -- dla
zachęty i obudzenia ich dla dobra krają gorliwości.
Winszujemy Wydziałowi krajowemu, że mu roztropna uchwała sejmu wolne
zostawiła ręce, że mu nie narzucono _obowiązku_ zakupywania zboża! --
Uchwała ta uchroniła go od niewysłowionych przykrości, -- głodnych od
cięższej drożyzny, a fundusz krajowy od niewątpliwych strat, któreby
bezowocnie ponieść musiał.
Nie idzie wszakże zatem, iżby komitety Wydziału do zaopatrzenia głodnych
w żywność potrzebną nie znalazły się zwłaszcza pod koniec przednowku, w
nieuniknionej konieczności dostarczenia _w ostatniej potrzebie_ chleba
nieszczęśliwym.
Przezorność owszem każe być na to przygotowanym. Ograniczając atoli
obowiązek ten komitetów na wypadek _ostatniej, nieuchronnej potrzeby_,
radzimy im w takim nawet razie nie wdawać się w handel zboża, ale wprost
zakupić chleb albo suchary i tę _gotową żywność_ w razie danym mieć do
rozporządzenia. Będzie to prawdziwa dobroczynność, -- działanie godne
wybrańców kraju; -- a nadto przedsięwzięcie nie narażające funduszu
krajowego na straty, w jakie popchnąćby musiało awanturowanie się w
handlu zbożowym. -- Dziś już możnaby wejść w układy o dostawę chleba z
piekarniami pp. hr. Adama Potockiego w Tenczynku, Barucha w Podgórzu i
Domsa we Lwowie na termina Maja i Czerwca. Dlatego też dobrzeby było,
gdyby Wydział krajowy komisarzom swoim śledzić zalecił ruchy dowozu i
fluktuacyę ceny, ażeby zawsze obrotu całego miał ewidencyę, i w razie
nadzwyczajnego górowania ceny, czy to zbytnią chciwością handlarzy, czy
pospolitą, a czasu głodu przesadną obawą spowodowanego, mógł zarządzić
kupno chleba i dowozem onego w miejsca właściwe, wpłynąć na umiarkowanie
ceny.
Dobroczynna ta przezorność Wydziału wtedy nawet będzie pożądaną i
zbawienną, gdy głodni będą mieli zarobek. Przedając im bowiem chleb tani
a zdrowy, właśnie dopiero taką pomocą sprawi, że ten zarobek stanie się
dla biednych wystarczającym!
Gdy roku 1786 głód trapił te same, jak dziś -- okolice na Pokuciu, wcale
tam jeszcze dróg bitych nie było, a przeto niedostatek plonu i nie już
trudność, ale zupełna niemożność dostawienia ziarna z żyznych dzielnic
kraju podniosły cenę żyta do niesłychanej na owe czasy drogości, -- bo z
sześciu zł. pol. za korzec do 28miu, i nędza ludu była bez granic. Wtedy
to nadesłano z Wiednia pieniądze na budowanie gościńców, a ze spichrzów
okolicznych dóbr koronnych zboże rozdawać głodnym polecono; w skutku też
tych zarządzeń cena żyta niebawem spadła na złp. 14. To pojmujemy; ale
równie pojmie każdy, że cena żyta byłaby wówczas o wiele wyżej się
wzniosła, gdyby rząd był polecił zakupywać zboże. Dziś też radzimy, żeby
chleb Wydziału krajowego był niejako _regulatorem_ ceny zboża w
potrzebie, nie zaś Wydział ten na targowicach zbożowych konkurentem i
mimowolnym onej licytantem. Dobre drogi bite i żelazne ułatwiają dziś
wielce to, co w roku 1786 niepodobnem było. -- Jak ziarno na chleb, tak
też i ziarno na siew znajdą włościanie, jeżeli pożyczka i zarobek
dostarczą im na to funduszu.
Niepodzielamy bynajmniej zdania wyrażonego w obradach sejmowych, jakoby
na siew koniecznie _ziarno_ rozdawać należało z obawy, że włościanin
łatwiej pieniądze utraci. -- Przeciwnie najmocniej jesteśmy przekonani,
że hultaj czy niebaczny (a o takich wszakże tylko idzie) łatwiej niż
pieniądze, właśnie zboże sobie da wyłudzić. Chytry przemysł po karczmach
i kramach na mienie włościan dybiący, -- ten przemysł, który tak trafnie
w poezyach biblijnych maluje _Witwicki_:

„....Siedzi bezbożnik na zdradzie
W ukrytem miejscu, jako lew w jamie,
Przed nogą brata sidło swe kładzie,
Chytrze mu czyni i kłamie--”

ten przemysł zawsze mniej na grosz chłopa łakomy, aniżeli na jego
ziarno, przychówek i wszelki dobytek -- a to z tej prostej przyczyny, że
na tem więcej, niż na gotówce zarobi. A wszakże w czasie głodu dla
przemysłu takiego nie masz ponętniejszego towaru, jak zboże co dzień, co
godzina drożejące.
Głębokieto wżycie się w stosunki tego przemysłu, zdrowy to rozum
chłopski przemawiał przez usta tych włościan-posłów, którzy domagali się
uchwały sejmu, żeby zapomogi na żywność, równie jak na zasiew wiosenny
*nie zbożem*, ale pieniądzmi rozdano.

II.
_O zarobku._
Oprócz pożyczki ograniczonej na mniej liczny zastęp podupadłych
rolników, dających rękojmię oddania onej, najdzielniejszym środkiem
wsparcia w czasie głodu jest nastręczenie zarobku biednym. Zważywszy
jednak, że przy niedostatku powszechnym prywatni ludzie ograniczając ile
możności wydatki swoje do miary nieodzownej potrzeby -- już przeto
uszczuplają wszelki zarobek w lepszej dobie dostatni; -- obowiązek
obmyślenia wystarczającego ubogim zarobku spada zupełnie na rząd
krajowy.
Łącząc względy dla ubogich z pilnem baczeniem, ażeby środkiem zarobku
były prace dla powszechnego dobra podjęte, -- *wolno* na cele takie nie
skąpić wydatków, bo fundusz na pożytek kraju wydany, nie wydatkiem jest
*ale posiewem*.
Niepodobna wyliczać wszelakich zajęć, jakieby głodnym w trudnéj chwili
nastręczyć mogły zarobku; wszędzie je poda sama miejscowość i
usposobienie ludności. Jak wszakże i ta w wyborze środków roztropnie
działać należy, przytoczymy dla przestrogi, że czasu ciężkiego na
Szląsku głodu 1847 r. urzędnicy prascy uchwaliwszy bezwzględnie ścinanie
i rąbanie drzewa w lasach jako środek zarobku dla mdłych, źle odzianych
i do téj ciężkiéj pracy nienawykłych tkaczów, -- wywołali słusznie
okrzyk bolesnego współczucia u filantropów i uczonych całej Europy. Dziś
też jeszcze statystyka nie może się dorachować, czy więcej biednych
tkaczów wymarło tam z głodu, czy z wysilenia i zaziębienia przy rąbaniu
drzewa!
Mądrej przezorności świetny stawia przykład miasto _Lyon_ we Francyi
czasu głodu 1837, i najlepszy to nam wzór, jak można _wielką_ niedolę --
_małemi_ ukoić środkami!
Skutkiem handlowego przesilenia w Ameryce, -- w samym _Lyonie_ 20.000
wyrobników straciło nagle zarobek. Urządzono komitet; -- składki i dary
możnych dobroczyńców przyniosły znaczny, ale w obec tak wielkiéj niedoli
bardzo niedostateczny fundusz 126.600 franków. Ubytek zaś zarobku
nieszczęśliwych wyrobników fabrycznych wynosił miesięcznie _dwa
miliony_; -- a kryzys ta okropna *trwała ośm miesięcy*!
Fundusz zebrany wprost jako jałmużna rozdany, byłby zaledwie _na
czternaście dni_ wystarczył zgłodniałym. Więc zarządzono różne budowy,
bądź rzeczywiście pilno potrzebne, bądź takie, któreby zresztą za lat
kilka dopiero podjęto.
Budowano tedy olbrzymią szopę na skład towarów, budowano redutę
forteczną, -- bito drogę użyteczną, sypano groblę, -- urządzono smętarz
a powoli zachęcono zamożniejszych fabrykantów do otworzenia napowrót
warsztatów choć nadzieja zysków ledwie w dalekiéj się jawiła
przyszłości. W rozkładzie robót bardzo roztropnie żonatym dawano zarobek
przy pracach w samem mieście, -- bezżennych zaś wyprawiono do odległych
robót i tam, żeby ich nie oddawano na pastwę nie sumiennym szynkarzom,
komitet pobudował baraki w różnych przestrzeniach, gdzie dostarczoną
przez ajentów swoich żywność i napoje po stałych a umiarkowanych cenach
przedawano robotnikom.
Tym sposobem żywiąc tysiące głodnych przez ośm miesięcy, -- z
uzbieranych składek zaledwie tylko 55.000 franków użyto w pomoc na
wyżywienie najuboższych; -- 25.000 dano na zasiłek bankom zastawniczym;
resztę zaś 46.000 franków przechowano korzystnie i użyto na wsparcie,
gdy 1840 roku nowe przesilenie handlowe wyrobników lyońskich znowu
pogrążyło w nędzę.
Po wszystkie czasy wszędzie czasu głodu budowanie dróg i komunikacyj
wodnych za najpożyteczniejszy sposób wsparcia ubogich uznawano; -- ten
to *duch roztropnej dobroczynności* dał początek bitym drogom w naszem
podgórzu wschodniego Bieszczadu; -- on stworzył dzieła olbrzymie we
Francyi; on kilku milionami szterlingów w roku 1847 uchronił od głodowej
śmierci biedną Irlandyę, zbogaciwszy ją podziwiania godnym systemem
urządzeń wodnych i osuszeń niepożytej wartości; -- tego to ducha
świetnym pomnikiem stanęła droga żelazna szczytem _Semeringu_. *Oby ten
duch błogosławiony natchnął serca posłów naszych a w uchwałę sejmu
wionął odwagę roztropnej hojności!* Kraj nasz byłby ma wdzięcznem polem
działania, bo u nas bardziej niż gdziekolwiek niedostatek komunikacyj
lądowych i wodnych jest jedną z głównych zawad rozwoju dobrobytu kraju.
Główna droga wzdłuż kraju od granicy Szląska do Lwowa bieżąca, od czasu
urządzenia równoległej z nią drogi żelaznej zeszła do bardzo podrzędnej
dla handlu wartości i już na dobre miejscami trawą porasta; a droga
żelazna jeżeli dotąd nie jest -- jak powinna -- prądem rucha
ożywiającego krajowe gospodarstwo, to przeważnie dla tego, że budowy
dróg nowych nie ujęto wszędzie w system, nowemu temu prądowi handlu
odpowiedni, że tej _żelaznej kości pacierzowéj_ nie wsparto zewsząd
_dotycznemi żebrami_ dróg bieżących w prostopadłym na linię kolei
żelaznej kierunkn, z północnych i południowych kończyn kraju.
Na wschodzie kraju, gdy kolej ode Lwowa do Czerniowiec stanie, lepszy
już będzie stósunek dróg do niej dotycznych, czyli dojazdów do stacyj
kolei. Wielka w tem zasługa br. Gołuchowskiego, wielka -- choć na razie
jak to zwykle u nas bywa -- nie powszechnie uznana.
Co może zdziałać silna wola jednego człowieka wiedziona myślą dla kraju
życzliwą, dowodzi jego chwalebna o drogi krajowe troskliwość.
W przeciągu 82 lat (od 1773 do 1855) wybudował rząd we wschodniej połaci
Galicyi, od Sanu po Czerniowce i Brody razem 233 mil drogi bitej; -- a
hr. Gołuchowski podczas namiestnictwa swego wybudował równie dobrze
bitych dróg w tej samej części kraju w pięcia latach 1855 -- 1859 mil
94! --
Takie urządzenie dobrej w kraju komunikacyi wielkiem jest dziś już
dobrodziejstwem, i coraz lepiej wpływ onego na dobrobyt kraju poznawanym
będzie.
Nakład na drogi te był według okolicy różny; a że dziś wiadomość o tem
odświeżyć w pamięci nie będzie bez pożytku, podajemy z urzędowych
sprawozdań, że w przecięciu mila drogi takiej kosztowała:
w Przemyskiem 25,000 fl. austr.
„ Żółkiewskiem 22,000 „ „
„ Brzeżańskiem 42,000 „ „
„ Czortkowskiem 21,000 „ „
„ Kołomyjskiem 22,000 „ „
{ 30,000 „ „
w Stanisławowskiem { 16,000 „ „
{ 9,000 „ „
w ogólności tedy w przecięciu po 25,000 fl. austr.; razem tedy za budowę
94 mil wydano do 3 milionów! Z dumą spełnionego obywatelskiego obowiązku
mogą też ziemianie i włościanie wskazywać na to wielkie dzieło ofiary
swojej, bo ani rząd, ani fundusz krajowy nie wsparł ich w tym wydatku;
jest to dzieło ich osobistej pracy i własnego grosza!
Pomimo takiego wysilenia, dosyć tam jeszcze na tem ważnem polu zostało
pracy i zarobku dla głodnych Pokucian.
Udział hr. Gołuchowskiego w Komisyi głodowej jest nam też rękojmią, że
ten wielkiej wagi dział pracy dobra powszechnego nie zostanie na wiosnę
odłogiem.
Ważne już prace dokonano na podgórzu w Samborskiem, Stryjskiem,
Stanisławowskiem i Kołomyjskiem; ale jeżeli drogi tameczne mają być
istotnie pożytecznemi arteryami prądu handlowego z Węgrami, toby
skorzystać należało sejmowi naszemu z rzadkiej w stosunkach naszych
dogodności, że równocześnie obraduje teraz sejm węgierski, -- i odnieść
się drogą właściwą do niego, żeby uwzględniając równe dla obu krajów
pożytki z ustalenia dobrych dróg handlowych, zarządził bez zwłoki
wykończenie połączeń dróg z Turki przez Uszok do Unghwaru; ze Stryja
przez Klimiec do Munkacza; i najważniejszej ze wszystkich z Kołomyi i
Stanisławowa przez Delatyn i Jabłonicę do Szygetu.
Wszystkie te drogi wiodą w żyzny, błogosławiony kraj _nadcisański_;
najważniejszą zaś nazwaliśmy drogę z Jabłonicy do Szygetu już przeto, że
niebawem od Tokaju budowaną będzie kolej żelazna przez Szyget do
Czerniowiec i Zaleszczyk. Ta tedy droga ożywiłaby ruch handlowy w
zakąciu naszego wiecznie biednego Podgórza, a wyprawienie jej od
Rosolnej do Nadwornej, a od Prutu po Jabłonkę, dostarczyłoby na razie
dostatniego zarobku rzeźkim, a tak ubogim na dołach *Hucułom*!
Szczególny to zaścianek kraju naszego to gniazdo Hucułów, ludu bojowego
bajecznej przeszłości, rozsiadłego w 114 wsiach i sześciu miasteczkach.
Stolicę on sobie obrał -- jak orzeł -- na szczycie *Czarnohory* (6488
stóp wysokiej) we wsi Żabiu na siedmiu górach rozsiadłej, do fundacyi
dobroczynnego zakłada St. hr. Skarbka należącej. Wieś to największa w
Galicyi, bo 1200 budynków mieszkalnych liczy z ludnością 5000.
Debry Czarnej góry i całego *Czarnego lasu* w Kołomyjskiem były pod
koniec jeszcze zeszłego wieku postrachem dla podróżnych i mieszkańców
całego tam podgórza -- jako siedlisko _Opryszków_, z którymi _Dobosz_,
ten Rinaldo galicyjskiej Rusi, w zuchwałe zagony zapędzał się na rozbój
aż do _Szygetu_ w Węgrzech, a najczęściej na doły Pokucia. Pamiętają
jeszcze ze zgrozą starcy w owych stronach, z jakiem wysileniem a jak
długo pasował się rząd austryacki z tymi zuchwalcami!
Dziś w pieśniach ludu żyje tam jeszcze postać _Dobosza_, a Huculi dziś
tylko z ubóstwa już słyną. Nieskorych do pracy, a zawsze do lekkiego
chleba z myśliwstwa pochopnych, rozbrojono ostatecznie w roku 1848 z
_krisiw_ (strzelb) tak, że dziś tylko topór i toporek im został, a do
świątecznego stroju za pasem nóż obosieczny!
Zboża nie siewają wcale, -- a _pruć_ ziemię uznają za grzech. Chleb też
u nich powszedni to lepienina z otrąb, brukwi i kapusty; bardzo często
głód im dojmuje, a w roku 1859, gdy przecie w całym kraju nie było
niedostatku, -- dzieci tam trawą żyły, a starsi łażąc po drzewach, młode
liście bukowe objadać musieli![*]
Mój Boże, -- cóż tam się dziać będzie na wiosnę, gdy *nawet na dołach* w
całem Pokuciu głód teraz w styczniu już dojmuje? -- Na te góry
Huculszczyzny pilniejszą niż gdziekolwiek indziej zwrócićby należało
baczność, -- zatrudnićby ich najlepiej tam w górach, -- niechby nie
musieli spuszczać się za chlebem „_na doły_” -- chleb by im raczej
wysłać tam na „_werchy_”!.....
Wszakżeby tam mogli wyprawiać drogę do Szygetu.
Ale pamiętamy, jak tam niedawno, gdy zarząd dóbr _fundacyi Skarbka_
przedał zręby w lasach Żabijskich, żydkowie do cięcia drzewa wysokiem
mytem zwabili wielu Hucułów, ale w szynkach swoich i kramach żywności,
niesłychanie drogą ceną cały im zarobek tak zapełnię znowu odbierali, że
ci biedacy po kilkomiesięcznej pracy obdarci a ubożsi niż przedtem do
domów wracali.
[Footnote *: Według świadectwa X. Witwickiego parocha w *Żabiu*.]
Dla tego też godziłoby się, żeby komitety na przestrzeniach wyprawy dróg
własne pourządzali baraki i żywność tam zdrową a posilną po stałych i
umiarkowanych cenach robotnikom przedawali. Najwłaściwiejby tam dawać
należało tak zwane _rumfordskie polewki_. --
Pomysł ten naukowo uzasadniony, anglika hrabi _Rumfort_, ministra
Elektora bawarskiego, od końca zeszłego wieku wszędzie dotąd okazał się
zbawiennym i wielce dobroczynnym. Czasu głodu 1847 roku w stolicy
Bawaryi żywiono tym pokarmem dziennie po 16,000 lodzi zgłodniałych -- i
przeżywiono ich zdrowo; -- a po 80 leciech ani postęp nauki chemii ani
doświadczenie -- *tańszej* niewymyśliły żywności.
Radzilibyśmy przeto trzymać się i u nas tej utartej, wszędzie dotąd
błogosławionej metody; -- i jeżeli się komitety Wydziału krajowego
zajmować będą zakupnem żywności, to lepiej niż zboże kupować oprócz
chleba, mięso, groch, krupy i t. p. i w różnych okolicach Pokucia
zakładać magazyny żywności tych dla _kuchni ubogich_. Kuchnie zaś takie
zakładaćby należało systematycznie w dobrze obmyślanych przestrzeniach
kraju -- ciągłym łańcuchem od _Kut_ aż po _Sanok_.
Zwracamy też uwagę na uderzający, a tylko w szczególnych stosunkach
naszego krajowego gospodarstwa zawsze czasu głodu powtarzający się fakt,
że kiedy ziarno chlebne drożeje, -- bydło wszelkie tanieje i do istnie
marnej ceny spada. Otóż wielkąby to było dla sprawy żywienia głodnych
pomocą, a dla funduszu krajowego znakomitą oszczędnością, gdyby
zakupowano tamże bydło rogate i skopy, i bądź świeże, bądź solono lub w
inny sposób konserwowane mięso na cały czas przednowku dla pożywienia
głodnych chowano i w należytym stosunku do _zupy rumfordskiej_ dodawano.
Obok wielu ważnych względów, niepoślednim i ten być powinien, iżby
wprowadzeniem mięsa, strączkowizn i innych w skład _zupy rumfordskiej_
wchodzących silnych pożywień -- oszczędzono kartofli i tak nie
posilnych, a właśnie dla tego w czasie niedostatku innej żywności, w
niepomiernej zwykle mnogości zjadanych. Pamiętajmy przecie, że na zasiew
wiosenny oprócz owsa głównieby kartofle przechować należało. Jest
nadzieja, że owsa -- ale też w tym roku _tylko owsa_ -- dostarczą nam
podostatkiem sąsiednie *kraje Zabrane*, jak to mamy z świeżych
handlowych sprawozdań; -- ale zkąd dostaniemy kartofli -- gdy zwłaszcza
ciężkiego tego, wodnistego towaru z dalekiej odległości nawet koleją
żelazną sprowadzać niepodobna?
Niechcemy się tu zabawiać rozwlekłem objaśnianiem sposobów urządzania
„_kuchni ubogich_” i przyrządzania różnych odmian polewki rumfordskiej.
Jeśli się myśl nasza ujmie w kraju, -- udzielimy w osobnej rozprawie
opis doświadczeń zebranych w różnych krajach, gdzieśmy wielokrotnie z
zamiłowaniem badali tę ważną sprawę żywienia ubogich.


XI.

Ważniejszem od dróg dla rozwoju krajowego gospodarstwa i ze względu na
zajęcie dla głodnych, bo całej ubogiej ludności wschodniej Galicyi
zupełny nastręczającem zarobek -- byłoby urządzenie komunikacyj wodnych
i bardzo pilne zniewodnienie porzeczysk Dniestru, Sanu i Bugu.
Te to roboty mieliśmy głównie na względzie żądając z krajowego funduszu
wyznaczenia dwóch milionów na komunikacye lądowe i wodne. Nie wahaliśmy
się zaprojektować tak wysokiéj cyfry pożyczki na ten cel, bo zdaje nam
się, że z potrzebnych krajowi naszemu robót publicznych ani pilniejszéj
ani ważniejszéj nad tę niema -- i jakkolwiek przesadą by się to na pozór
zdawać mogło, to przecie z dobrem sumieniem twierdzimy, iżby sejm na
zabezpieczenie tej pożyczki dwóch milionów nie potrzebował wierzycielom
lepszéj dawać hipoteki, jak te same dziś nieużyteczne bagniska trzech
wspomnionych rzek naszych!
*Naddniestrzańskie moczary* od Sambora po Niżniów, to stracona dla
produkcyi krajowej, zupełnie nieużyteczna dziś przestrzeń 180,000
morgów, a wszakże sam ten już obszar zdobyty dla uprawy, równałby się
bez mała przestrzeni byłego wolnego miasta Krakowa i jego Okręgu; a
bagna te w połączenia z moczarami nad Pełtwią i Bugiem i Małnowskiemi
błotami nad Sanem i Wisznią tworzą przestwór nieużyteczny 450,000
morgów; a w oddanych cywilizacyi rolniczéj tych bagniskach zmieściłyby
się wszakże trzy udzielne państewka niemieckie: bo całe księstwo
Gotajskie Koburgów, księstwo Lichtensztejnów i cała dziedzina despoty
heskiego Landgrafa!
Ależ nie w tem tylko strata, że 45 mil kwadr. obszaru w najżyzniejszéj
ziemi kraju naszego ginie dla rolnictwa; -- zabójcze wyziewy z tych
bagnisk dziesiątkują tam ludność, bo febry, zgniłe gorączki, puchlina,
dysenterya i różne cierpienia wątroby stały się tam prawie nieustającemi
miejscowemi chorobami ludu, osiadłego na obrzeżach tych bagien. A i chów
bydła wieść się tam nie może; -- rzadko też kiedy przygasają tam zarazy
tępiące bydło rogate i owce. Świadczą zapiski urzędowe, że z winy
bagnisk naddniestrzańskich w samym obwodzie Samborskim już roku 1799
padło zarazą 40,000 sztuk bydła. Szkoda, że ani w rządzie, ani w
towarzystwach rolniczych nie uznano potrzeby prowadzenia porządnej
statystyki pomoru bydła w tych porzeczyskach po najnowsze czasy; --
niepodobna tedy w ścisłéj liczbie wykazać zgubnego ich wpływu --
niestety wzmagającego się corocznie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że
moczary te rozpławiają się *coraz szerzej*.
*Zołokijskie moczary* w Bełzkiem od kilku lat zajęły już w wielu
miejscach nawet ogrody włościańskie, a *bagna Małnowskie* w Przemyskiem
tak się w ostatnich czasach były rozpławiły, że w niektórych wsiach
kobiety chusty prać mogły na progach swych chałup. -- Biada im w tak
nieszczęsnej wygodzie!
O *malarii włoskiej* (_aria cattiva_) mnóstwo dzieł spisano; -- *Maremmy
toskańskie* badał świat uczony całej Europy; -- *błota pontyjskie* w
państwie kościelnem ledwie 6 mil kwadratowych zajmują, a niepokoiły już
Rzymian, i dotąd trapią techników; a choć to trudna sprawa z morzem,
przecie nie ustają wysilenia ku ich zniewodnieniu. O nasze bagna
tylekroć większe, któż do niedawna się troszczył! -- Z obojętnością
Helotów od wieku dajemy gnić i ginąć tam ludziom i zwierzętom! -- Jeżeli
nam kto zarzuci, że przecie foliały protokółów i planów w naszych
urzędach spisano w tej sprawie, to odeprzemy tem gorzej, -- tem gorzej,
że dużo pisano -- a mało zdziałano.
Chyba też żałować wypada, że bagien _piórem_ osuszyć nie można!

Projekt zregulowania rzeki _Wiszni_ w Przemyskiem i osuszenia *błot
Małnowskich* wypracował i przedłożył rządowi krajowemu inżynier Gross w
roku -- jeżeli nas pamięć nie myli 1797, a przecie po dziś dzień ta
Wisznia zabagniła już przeszło *sześć tysięcy morgów* bardzo żyznej
ziemi!
Hydrometryczne pomiary dla zniewodnienia *bagien Żołokijskich*
wypracowano starannie już w roku 1820; a w dziesięć lat później bo 1830
roku poprawiać je musiał sprowadzony umyślnie z wiedeńskiéj politechniki
profesor Purkinie; -- a przecie dziś jeszcze nieprzejrzany okiem jest
obszar bagien żołokijskich. Nieznamy całej ich przestrzeni i tylko
przypadkiem ujrzeliśmy wykaz urzędowy, że spiętrzone groblami i
zastawkami młynarskiemi wody *Żołokii* w jednej części tych bagnisk od
Uhnowa po Krystonopol zalewają 10,000 morgów błogosławionej ziemi! --
Tak tedy czterdzieści lat przeszło ważono, mierzono, pisano i niezdarnie
spierano się ze złą wolą tamecznych młynarzów, aż przecie w roku 1857
energia hr. Gołuchowskiego otrząsła z pleśni gnuśności tę zatęchłą
sprawę. Zajął on się także regulacyą *Wiszni* i pod umiejętnym
kierunkiem inżyniera Kutschery osuszono i kulturze oddano niemal 2000
morgów ziemi, ale wszystkie te prace są dorywczą tylko łataniną starych
błędów techniki i niezaradzą złemu, bo i tę niezaprzeczenie dobrą myśl i
wolę poczciwą cięży stary u nas grzech: *brak* *odwagi do stanowczego
kroku* -- nieodzownej, jedynie zbawiennej *kanalizacyi porzeczysk Sanu i
Bugu*!
Jak szczerze uznajemy wielką zasługę hr. Gołuchowskiego, że wielką mydl
obdarzenia kraju dobremi drogami z bezwzględną, -- a w takich sprawach
konieczną przeprowadził energią, -- tak znowu żalu ukryć nie możemy, że
sprawy dróg wodnych równie gorliwem nie objął uznaniem, czy też do
przeprowadzenia zamiarów swoich nie znalazł energicznych i zdolnych
wykonawców! Urzędowa Gazeta Lwowska w onym czasie bez ogródki wypisywała
zdanie, oczywiście z góry sobie natchnione, że zniewodnienie bagnisk pod
względem ważności sprawy tej dla kraju, nie może bynajmniej iść w
porównanie z ważnością dróg bitych. Widać ztąd, że sprawę komunikacyj
wodnych lekceważono wówczas nawet u góry. Aliści nie słusznie, bardzo
niesłusznie! Jest ona trudniejszą, ale niemniej ważną! Korzyść bowiem z
należytego zniewodnienia wspomnionych bagnisk byłaby dwojaka: raz, że
osuszenie przestrzeni 450,000 morgów ziemi dziś zupełnie nieużytecznej
-- gdybyśmy po osuszeniu, -- tylko po 40 fl. mórg cenili -- zbogaciłoby
majątek kraju o *ośmnaście milionów* guld. austr. -- a powtóre, że gdyby
przetór dla zniewodnienia bagnisk kopany *uczyniono spławnym*, jak to
dawno uczynić należało, ważność jego jako drogi handlowej byłaby
niezawodnie znakomitą i wróciłaby z lichwą wydatek urządzenia. Przy
dotychczasowym zaś systemie cząstkowego osuszania tych bagnisk,
przedstawiają się one istnie jako bezdenne topiele, pochłaniające
ogromne kapitały z bardzo małym lub wcale żadnym dla kraju pożytkiem.
Topieliska _Zołokii_ nieudolnie poskromiło obniżenie zastawek
młynarskich, aleby uskromiło stanowczo *zupełne młynów onych usunięcie*,
You have read 1 text from Polish literature.
Next - O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 5
  • Parts
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 1
    Total number of words is 4016
    Total number of unique words is 1910
    18.1 of words are in the 2000 most common words
    25.7 of words are in the 5000 most common words
    30.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 2
    Total number of words is 4046
    Total number of unique words is 2005
    16.5 of words are in the 2000 most common words
    23.5 of words are in the 5000 most common words
    28.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 3
    Total number of words is 4061
    Total number of unique words is 1931
    18.2 of words are in the 2000 most common words
    26.3 of words are in the 5000 most common words
    31.3 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 4
    Total number of words is 3988
    Total number of unique words is 2056
    16.0 of words are in the 2000 most common words
    23.0 of words are in the 5000 most common words
    28.5 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 5
    Total number of words is 1270
    Total number of unique words is 809
    22.8 of words are in the 2000 most common words
    29.3 of words are in the 5000 most common words
    34.4 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.