O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 3

Total number of words is 4061
Total number of unique words is 1931
18.2 of words are in the 2000 most common words
26.3 of words are in the 5000 most common words
31.3 of words are in the 8000 most common words
Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
Oby nam troskliwość o dzisiejszy niedostatek nieusunęła z pamięci
przekonania, że niedostatek ten będzie jeszcze wzrastał; -- że w lutym
będzie dotkliwszym niż dziś, a w maju dotkliwszym niż w lutym! Rzecz
bowiem jasna, że zapasy chleba jakie dziś są, szczupleć będą z każdym
dniem, a nowych nie będzie przed sierpniem!
Za tem przekonaniem iść musi koniecznie i kolej wsparcia, w odwrotnym
oczywiście stosunku: dziś szczuplejsze, chłodniejsze, oględniejsze, -- a
czem dalej -- hojniejsze, gorętsze!
Dla tego też powyżej wymienionym trzem rodzajom wsparcia taką loiczną
zaznaczamy kolej:
1. Pożyczka, jako fundusz na zapomogę, zarobek i jałmużnę, najprzód
potrzebna;
2. Zarobek;
3. Jałmużna;
W tej też kolei mówić o nich będziemy.

I.
_O pożyczce._
*Czy nam łatwo dostać pieniędzy?* -- to nie ulega żadnej wątpliwości. U
nas wszyscy biedni, -- wszystko biedne; -- _ale kraj zamożny!_ Kraj
szukając pożyczki, nie potrzebuje żebrać u banków; -- banki owszem
ubiegać się będą, bo dobry to dla nich interes; -- a gdyby twarde
stawiali warunki, mianowicie, gdyby gotówki dać nie chcieli, -- to i bez
nich damy sobie radę; nie poddawajmy się zwątpieniu!
Jeśli z banku, to *gotówką* tylko braćby należało, i to byłoby
najlepsze. Jeśliby zaś uznano koniecznie brać listy zastawne lub losy
loteryjne z kuponami i o chwiejnym kursie; -- jeżeliby uznano
koniecznie, pomnożyć massę tych nieszczęsnych procentowych papierów,
więżących kredyt i skostniających kapitały, z natury swojej do ruchu i
obiegu przeznaczone; -- a toćby najlepiej wyjednać upoważnienie rządu,
żeby Wydział krajowy sam takie papiery wydał. Konkurowałyby one
niezawodnie zwycięzko z wszelkimi innymi, jak niegdyś konkurowały listy
zastawne tow. kred. galic., choć przez długie lata niechciano ich
notować na giełdzie wiedeńskiej.
*Ile nam potrzeba?* -- To zależy od tego, o ile uzna sejm za właściwe,
niedoli kraju zasadnie zaradzić, czyli też tylko zagoić jeden z tej
niedoli wydatniej powstały wrzód, -- _jeden_ jej symptom -- głód! czy
zechce on złe wytępić w zarodzie, czy tylko biedę chwilową, w jednem
zakąciu kraju objawioną, -- ukoić równie chwilową zaradą; -- słowem
zależy to od tego, czy sejm w leczeniu choroby kraju chce być
_homeopatą_, czy _operatorem_!
Gdybyśmy tylko symptomatyczne leczenie głodu wschodniego zakącia mieli
na uwadze, -- nie bylibyśmy podnosili głosu: pewni, że wydział sejmowy z
dat dostarczonych mu przez rząd i członków sejmu, najdokładniej
obeznanych ze stosunkami okolic dotkniętych plagą, -- najlepiej zdoła
stan sprawy rozpoznać i według potrzeby zaradzi.
Poczucie obowiązku dziennika krajowego wskazuje nam wszakże potrzebę
wyższego w tej sprawie poglądu, -- wskazuje też prawo zwrócenia uwagi
reprezentantów kraju na źródła złego, o ile się nam rozpoznać one udało.
Otóż głosowalibyśmy za tém, żeby zaciągnąć wielką pożyczkę, -- i nie
półśrodkami, ale całą siłą uderzyć na złe, które trapiąc nas ciągle, bez
przerwy prawie, bez oddechnienia, -- nie pozwala nam rozwinąć
_gospodarstwa kraju_, nie pozwala nawet wydobyć z ziemi niewyczerpanych,
poczęści nietkniętych dotąd skarbów, jakich dobry Bóg w szczodrości
swojej nie poskąpił naszemu krajowi! -- _Po raz pierwszy_ teraz w złej
dobie odsłaniamy je z ufnością! Zobaczymy, -- czy banki wiedeńskie
zdobędą się na dumę *Skarbka*, -- gdy pozwalając im złożyć w bezpiecznym
chramie naszej ziemi skarby ich zabiegów, o pożyczkę do nich się udamy,
-- czy wrzucą tam klejnot złota! A łatwiejby to im przyszło, i zawszeby
na ich korzyść chromiało to porównanie, bo *Skarbek* już się nigdy nie
spotkał ze swoim pierścieniem, -- oni zaś pewni być mogą, że klejnot z
lichwą odzyszczą; -- pewni być mogą, że kraj -- acz nie swoją wygłodzony
winą -- szczérzéjby odrzekł im *Habdank*!
Baczni, żeby nad możność nie obciążyć kraju, zasiądźmy do liczby, ile
też mamy rękojmi, -- a najprzód w ziemi. Galicya ma:
morgów wartości
Roli 5,534.505 po 50 fl. = 276,725.200
Łąk i ogrod. 1,761.936 „ 75 „ = 132,145.200
Pastwisk 1,142.161 „ 20 „ = 22,843.220
Lasów 3,419.589 „ 25 „ = 85,489.725
____________________
razem 42 fl. = 517,203.345 fl.
Pomimo, że bardzo znaczne dobra kościelne, funduszowe i majoraty
zupełnie są wolne od długów, -- przyjąwszy przesadnie połowę tej
wartości ziemi na długi i ciężary wszelakie; pozostaje przecie 250
milionów guld. austr. jako czysta wartość ziemi, -- a zatem roczny z
niej pięcioprocentowy dochód na 12-1/2 milionów guld.
Baron Czörnig zgodnie z kadastrem liczy z morga użytecznej ziemi w
Austryi przychód na 15 guldenów, a na uprawę, podatki i ciężary
ziemskie, potrącając 2/3 -- liczy dochód z morga po 5 guldenów. W
zastosowaniu do Galicyi, uczyniłby dochód czysty z 11,858.190 morgów
użytecznej ziemi naszej 59,290.950. Strąciwszy tedy połowę na opłatę
długów hipotecznych, pozostałby dochód gospodarski 29,645.475 guldenów.
A ponieważ oczywiście za wysoko przychód z gruntu przyjął, redukując go
jeszcze do połowy, staniemy blizko liczby, wyżej z wartości ziemi
wywiedzionej; i tylko dla tego podaliśmy tu urzędowe obliczenie, żeby
tém wybitniej stanęła słuszność a nawet skromność naszej liczby.
A owoż jeszcze inna liczba. Galicya płaci rocznie rządowi:
Razem
Wschodnia. Zachodnia. == guld. austr.
podatków stałych 4,548,900 -- 2,295,780 == 6,838,680
„ niestałych 11,772,470 -- 7,631,435 == 19,403,905,
dóbr i lasów narod. 263,635 -- 86,355 == 349,990,
z różnych źródeł 87,111 -- 27,118, == 114,229.
___________________________________________________________
W ogóle 16,666,116 -- 10,040,688 == 26,706,804.
Z tych zestawień widzimy, że gdybyśmy rękojmię pożyczki dali tylko na
ziemi, -- moglibyśmy bez obawy przeciążenia kraju zaciągnąć 12 milionów
guldenów, bo tyle wynosi przesadnie nisko obliczony dochód z tej ziemi;
-- a przecież nie lekkomyślnie zadłuża się ten, co tyle tylko pożycza w
potrzebie, ile ma rocznego dochodu. A wierzyciel uzna bez wątpienia
dobrą rękojmię w dłużniku, który o połowę mniej pożycza, aniżeli z
mienia swego opłaca podatku!
Byłaby tedy pożyczka łatwa -- i krajowi nie ciężka bynajmniej. Idzie
teraz o to, jak ją użyć? jak nią rozporządzić?
Głodnym pożyczać -- niepodobna! Pożyczka musi mieć rękojmię oddania, --
a głodny żołądek, to zła hipoteka.

Niechąc ani siebie łudzić, ani na cięższą potém biedę narażać biednego,
pożyczkę dać można tylko na rękojmię produkcyi -- a jedzenie to
nieprodukcyjne przedsiębiorstwo, -- to konsumcya.
*Pożyczkę* tedy dać można takim tylko:
_a_) Którzy nie na pożywienie, ale na prowadzenie żywiącego ich
gospodarstwa lub rzemiosła potrzebują wsparcia, bez którego popadliby w
nędzę. Tak rolnikowi, któryby bez tej zapomogi musiał przedać bydło na
chleb, a przetoby podupadł i nie mógł obsiać na wiosnę, -- tak
rzemieślnikowi na materyał, z którego wyrobione rękodzieło żywi go z
rodziną, a którego w skutek drożyzny i niedostatku albo wcale kupićby
nie był w stanie, albo lichwa zań dana pochłonęłaby cały zarobek i
potrąciła go w nędzę.
_b_) Rolnikom, którym nie brak ani żywności ani ziarna siewnego, ale
brak funduszu na prowadzenie większego gospodarstwa, -- a którzy gdyby
gospodarstwo to zaniechać lub rozwój jego ścieśnić z niedostatku
musieli, nietylkoby sami upadli, aleby rozpuścić musieli czeladź
służebną i zarobku dawaćby nie mogli ludziom z dziennej pracy, z tego u
nich zarobku dotąd żyjącym. Zasiłek dany takiemu rolnikowi, chroni tedy
od nędzy nie jego tylko samego, ale przy nim wiele innych rodzin, jest
tedy zapomogą daną na wyżywienie wyrobnikom *pośrednio* za rękojmią
pewniejszego dłużnika.
Pożyczkę taką niedość dać za pewną rękojmią. Zadaniem sumiennych
rozdawców byłoby pilnować surowo, żeby też wyłączenie na cel
przeznaczony użytą została. Dłużnik bowiem biorący ją, a używając onej
na cele inne, krzywdzi wprost tych, których miał za pośrednictwem
własnego *interesu* ratować od głodu. Dobrzeby tedy było dawać ją tylko
za wyraźnem na piśmie danem oświadczeniem, na jaki użytek zapewniający
pośrednią pomoc wyrobnikom, użytą zostanie -- i tylko po sprawdzeniu
właściwości takiego użytku.

Ależ takie zasiłki dawane pojedyńczym osobom nie zaradzą złemu
stanowczo; i nie większa będzie ich wartość, jak kiedy w wylewie rzeki
zatkamy kilku łopatami ziemi wyrwę w grobli, a nie usuniemy raczej
zatoru lodów, zapierających bieg wody, która niebawem parta na odwrót
wyrwie znowu zawał niezdarny i powódź zrządzi tem sroższą.
Będzie to pomoc z dnia na dzień; -- otarcie łez, ale nie usunięcie łez
tych powodu! Więc otarte, znowu popłyną...!
W Anglii klęski niedoboru żniwa nie cenią według sumy na sprowadzenie
zboża wydanéj, -- ale według stósunku _przywozu_ zamorskiego zboża do
_wywozu_ płodów przemysłu swego: owoców swéj pracy. Tam w takiéj dobie
krzątają się wszyscy o pomnożenie wywozu, żeby w skarbie narodu
zrównoważyć klęskę.
W roku głodu 1839 zapłaciła Anglia za zamorskie zboże jedenaście
milionów funtów szterlingów, na zażegnanie okropnego głodu 1854 roku
dokupić musiała ziarna za 21 milionów; a przeto w dwójnasób więcej. Mimo
to klęska 1854 nie kosztowała tam więcéj jak w roku 1839; -- bo w roku
tym Anglia przedała światu wyrobów swoich za 55 milionów funtów, -- a
zaś w roku 1854 za 97.
Słusznie też wołają ekonomiści z przerażeniem: „Na Boga, cóżby się było
z Anglią stało, gdyby płacąc za chleb dla ludu 21 milionów, -- nie mogła
była 1854 roku wywieźć więcej towarów, jak 1839!” -- Tak to tam liczą!
To nie pożyczka, -- to zaliczka! Tam praca daje, praca oddaje!
Czemże my spłacimy zaliczkę, jeśli nie będziemy podobnej jak Anglicy
liczby czynili?
Pojedyncze osoby zasilone od biedy nie zwrócą pożyczki, --
bo u nas bieda powszechna a dawna, bo u nas:

„...niemasz domu żadnego i żadnego męża
„Którego jarzmo długów wzdy nie uciemiężą.
„...W tym kale zanurzony, w letargu uśpiony
„Rzym wzruszyć, któryż sposób mógł być znaleziony?”
(_J. E. Minasowicz_. Farsalija.)

_Ziemia_ kraju dostanie pożyczkę -- ale oddać ją może tylko -- _praca_
kraju!


VIII.

Na wstępie tych uwag (stronnica 2.)wyraziliśmy przekonanie, że
nieurodzaj zboża sam przez się nie sprawi plagi głodowej w kraju; -- już
przeto, że jako objaw normalny w pewnych mniej więcej ustępach czasu
peryodycznie wracający i przemijający, powinien mieć już stałą rubrykę w
budżecie kraju równie jak pojedynczych rodzin, że tedy nigdy nas zejść
nie powinien nieprzygotowanych, jak skrytobójca, ale być przyjętym, jako
jawny, znany wróg. W _urządzonem_ gospodarstwie powinien nieurodzaj
zastać w spichrzu rezerwę ziarna z łońskiego roku, -- albo w trzosie
grosz. Wtedy też tylko głodem dobodzie, gdy tego odporu nie znajdzie. --
Tak u nas bywa niestety! Nam nigdy „_końce się nie schodzą_” choć
przecie jest kapitał ziemi. Ale ziemia to warsztat -- nic więcej. By na
tym warsztacie przy łasce Niebios wyrobić kłos ziarna, nie dość
pracownika, a jemu nie dość potem oblać czoło: wiele, o wiele innych tam
jeszcze potrzeba czynników. O ile też _praca_ jest warunkiem powodzenia
w rolnictwie, o tyle znowu trzeba pewnych warunków, przy których jedynie
praca skuteczną być może. Otóż *niedostatek tych warunków płodności
pracy* głównym niedoli naszéj powodem; ten to niedostatek sprawia, że
choć wdzięczną ziemię mamy i w pracy się nie lenimy, -- lada
niepowodzenie w nędzę nas potrąca.
Rolnictwo nasze żyje z dnia na dzień jak wyrobnik; -- jakże ma zasób na
biedę oszczędzić, jak uróść w zamożność. Nie nasze stósunki galicyjskie
kreślić zamierzył _Edmund Stawiski_, wielkiej zasługi pisarz-ziemianin,
a jakżeż dziwnie trafił do miary naszej niedoli, gdy mówi:
„Między rolnictwem dla opędzenia pierwszych potrzeb życia prowadzonem a
rolnictwem mającem stanowić bogactwo i pomyślność narodu, jest
przestrzeń niezmierna. Pierwsze żyje jak może od dnia do dnia; drugie
aby zakwitło, potrzebuje bezpieczeństwa i pokoju; rękojmi dla mienia,
pracy i osoby rolnika; opieki praw w stósunkach prywatnych i ogólnych.
Opadają ręce, odwaga przedsiębiercza ucieka, gdy owoce długich i
ciężkich usiłowań wystawione są na igraszkę dowolności..... Kiedy takie
powroty złego są ustawiczne nieomal stanem chronicznym, mowy już o
wzroście rolnictwa być nie może, i trzeba energii ducha i natężeń woli,
aby przetrwać złe czasy i z nową dzielnością wziąć się napowrót do
dzieła w lepszej chwili!”
Takiem to życiem żyje rolnictwo n nas od dawna, -- by wszakże dalej nie
sięgać, szczególnie od lat siedemnastu, od chwili zniesienia
pańszczyzny. Ale rozróżniamy wyraźnie: _od chwili zniesienia_, -- nie
zaś _z powodu zniesienia_! -- Jak nie dla tego słota bije w izbę, że
wicher zerwał dach strupieszały; ale dla tego, żeś nowego nie dał!
Stósunek strupieszały wicher czasu obalić musiał, -- na to nie było
rady; ale ztąd zguba, że nie podano ręki rolnikowi, żeby mógł inny
stósunek, nowym pojęciom odpowiedniejszy bez zwłoki nawiązać!
My tak chwalimy Anglię, tak lubimy naśladować Anglię, ale zawsze tylko w
świetnym objawie _gotowych rezultatów_, nie zaś jakby należało -- w
ciężkim tych rezultatów porodzie, a nadewszystko nie w ludu tego mądrej
poradności i roztropnej oględności.
Nie zwrócono u nas dotąd uwagi na uderzające podobieństwo położenia, w
jakiem się równocześnie prawie, bo w 1846-1848 roku znalazło rolnictwo w
_Anglii_ i w _Galicyi_.
Tam odebrano rolnictwu opiekę cła, tu zniesiono pańszczyznę. Zupełnie to
samo: *tu* jak *tam* zdjęto rolnictwu pasek dziecięcy, postawiono na
własne nogi i kazano mu własnych sił próbować.
Jakżeż odmiennie wzięto się do tego *tu* -- a *tam* -- !
*Tam* zrozumiano odrazu, ze po zniesieniu ustaw zbożowych (1846), w obec
na ścież otworzonej konkurencyi zboża zamorskiego, -- przedewszystkiem
trzeba podnieść produkcyę krajową, a przeto zapomódz krajowe rolnictwo.
Cztery też główne, najpilniejsze ku temu parlament uznał i zarządził
środki: _a_) Drenowanie mokrych pól, -- (a taką jest połowa ziemi w
Anglii; _b_)Urządzenia prawodawcze ułatwiające właścicielom ziemi
zaciąganie pożyczki na potrzebne w rolnictwie ulepszenia; _c_)
Upowszechnienie tanich machin i narzędzi i użycie pary do posług w
gospodarstwie rolniczém; -- a wreszcie _d_)wyzwolenie własności ziemi od
wszelkich ścieśnień prawa rozporządzalności i od stosunków
nieprzyjaznych wolnemu rozwojowi rolniczego przemysłu. -- Inżynierowie
rozesłani po kraju z urzędu -- zbadali i przedłożyli plan drenowania
wszelkiej mokrej w państwie ziemi. Wydatki na to potrzebne obliczono na
110 milionów funtów szterlingów, a na rozpoczęcie tej bardzo tam
potrzebnej melioracyi rolniczej wyznaczył parlament zwrotnej zaliczki 4
miliony (40 milionów guld. austr.) -- Ustawa z 28 lipca 1849 regulująca
rozporządzalność własnością ziemi, podniosła znacznie dobrobyt nawet w
ubogiej Irlandyi -- a jak rolnicy tam korzystać umieli z ułatwienia im
pożyczek na ulepszenia gospodarcze, zapiszemy dla przykładu, że obok
upowszechnienia machin i narzędzi -- w latach 1852 i 1853 dzierżawcy
angielscy nie licząc innych pognojów -- na samo Guano peruańskie wydali
5,160.000 funtów szterlingów! (przeszło 200 milionów złotych polskich!)
Tak uzbrojeni mogli stawić czoło niepowodzeniom chwilowym; -- głód też
1854 roku zastał ich przygotowanych i była to plaga na kieszenie, -- ale
nie na życie! Po takiem to zerwaniu się na odparcie złej doli, pogodnem
już okiem poglądać może w przyszłość ta Anglia, która poprzednio pomimo
ochrony celniczej w 20 latach 1836 -- 1855 miała 12 lat ciężkiego
nieurodzaju, -- a z tych siedm lat głodu!
W tym samym czasie i w podobnie krytycznem dla rolnictwa przejścia cóż
uczyniono u nas -- dla nas? --
Włościan usamowolnionych żadna poczciwa dusza nie wzięła za rękę i nie
przewiodła przez śliską kładkę ponad przepaścią „_wolności
próżnowania_”, -- jedynej jaką im dano, bo rozumnego użycia danej
wolności nie nauczono!
Z niedobrej wypuszczeni szkoły, ani wartości czasu cenić nie przywykli,
ani wartości dobrych w *sąsiedztwie* stosunków. -- Bez pracy i bez
miłości -- wyzwoleni nie tylko nie doszli do dobrego bytu, ale
przeciwnie, żyjąc z dnia na dzień, łatwo stają się pastwą złej doli.
Brak miłości, nadto brak zaufania do braci wyziębił im serca i nie
dopuścił stanąć samodzielnie, ale niestety wydając ich na wpływy niecne,
czynił ich dotąd zawsze *złej woli* _celem_ lub _narzędziem_.
Ztądto dziwny, niepojęty objaw, że zbawienna zmiana w ekonomice
ziemiańskiej nie przyniosła dotąd zbawiennych owoców.
Nie chcemy dalej rozglądać strony moralnej, duchowej; -- niech włodarze
ducha ludu Bogu zdają sprawę z swojego na tej niwie włodarstwa. Tu kilka
słów o stronie materyalnej, gospodarczej.
Długo czekano na indemnizacyę za zniesioną pańszczyznę; -- nim ją wydano
-- lichwa strawiła siły ziemian. Nie mogli bowiem ociągać się z
wprowadzeniem nieodzownych w tej zmianie urządzeń. Reforma wymagała na
razie znacznych wydatków: Ręce darme trzeba było bez zwłoki zastąpić
najmem, -- darmy zaciąg kupionym, -- obszar usilnością, -- rutynę nauką!
Pożyczek na te konieczne nakłady nie tylko nie ułatwiono, ale nawet
odbiór przyznanej indemnizacyi utrudniono kosztownemi a mitrężnemi
hipotecznemi restrykcyami, już przeto nie potrzebnemi, że ubytek
pańszczyzny nieuszczuplił przecie, a mógł nawet podnieść wartość ziemi,
-- gdyby w tak stanowczej chwili nie ogołocono ziemian z zasobów, ale
owszem ułatwiono im kredyt.
To istne sekwestrowanie indemnizacyi na spłacanie dawnych długów uważamy
za jeden z głównych powodów zubożenia ziemian i upadku gospodarstwa
rolniczego w kraju naszym.
Jeśli już chciano koniecznie ograniczyć prawo rozporządzania tą
własnością, toćby o dobrych chęciach rządu dla dobrobytu kraju lepiej
było świadczyło rozporządzenie, iż nie wolno indemnizacyi użyć na żaden
inny cel, tylko wyłącznie na urządzenie i zapomożenie gospodarstwa.
Rozporządzenie takie byłoby i wierzycielom polepszyło hipotekę, i nie
obraziło uczucia słuszności. Zajęcie indemnizacyi na spłatę długów w
dziwnej też było sprzeczności z dawnem, mądrem w prawach austryackich
zastrzeżeniem, które nie pozwala grabić rolnikowi zadłużonemu ani bydła
roboczego, ani narzędzi rolniczych.
Zapomniano zupełnie, że indemnizacya za zniesioną pańszczyznę była
wszakże właśnie reprezentantem i ekwiwalentem narzędzi, bydła roboczego
i ręcznej pracy, słowem środków do prowadzenia gospodarstwa rolniczego
nie zbędnie potrzebnych, -- a przecież je grabić dozwolono!
Na domiar upadku rolnictwa, -- podatki już wojnami zmnożone, podniesiono
niepomiernie obowiązkiem spłacania indemnizacyi z funduszów kraju -- gdy
wszakże ustawa kwietniowa 1846 roku spłatę onej _ze skarbu państwa_
przyrzekała!
Dodajmy do tego, że orzeczone już 1848 roku zniesienie służebnictw i
zgubnych dla rozwoju rolnictwa stosunków wspólnej używalności, -- od lat
niemal dwudziestu dotąd nie załatwione, dziś jeszcze jest ropiącą kością
niezgody między dworem a chatą, -- zawadą w postępie gospodarstwa, i
mgłą zaciemniającą pojęcie prawa własności!
Pominiemy już, że w Anglii w skutku zmiany ustaw zbożowych, spotęgowano
rozwój *przemysłu i handlu*; -- bo my dotąd niechcemy zrozumieć, że te
dwa czynniki pomyślności kraju, to nie odrębne od rolnictwa, -- nie obce
mu ciała; -- że owszem to jakoby palce u jednej i tej samej ręki. Każdy
palec pojedynczy może mieć swoje osobne szczególne zalety, -- jeden
przydatniejszy do tego, drugi do owego: -- _ale chléb musisz brać
wszystkiemi!_
Jest też i w tem _boża myśl_, że do rozkazu wyciągamy *jeden palec*, do
zgody zaś, do bratania się podajemy *dłoń całą*!
Więcej też dobra ludzkości przysporzyło braterstwo i miłość, niż jej
narzucono pychą i rozkazem!
Może kiedyś i u nas przyjdzie do równouprawnienia tych trzech czynników
dobrobytu kraju -- w pojęciach naszych, w obyczajach naszych.
Dziś niestety zamiast się łączyć -- boczą od siebie, -- zamiast się
wspierać wyzyskują się wzajem -- i upadają osobno.
Anglia biorąc pożyczkę na zamorskie zboże, daje rękojmię na dymie z
kominów fabrycznych dumnie kłębiącym w obłoki, -- my damy ją chyba na
dymie bijącym z kominów kuchni naszych, -- na dymie ścielącym się pod
strzechą kurnych chatek naszych!
I otóż różnica naszej biédy od biédy -- na Zachodzie. Ale nie jedyna:
Tam biedny bywa tylko wyrobnik przerwą ruchu handlowego pozbawiony
zarobku, -- u nas przeciwnie wyrobnikowi nigdy zarobku nie braknie! --
Tam głodni wołają: _Pracy_; -- my wołamy: _Rąk do pracy!_ -- Tam rękom
brak zajęcia *czasem*, -- u nas rąk zawsze nie staje.
To druga, to wielka różnica.
Tam ziemia uboga, ciągłej wymaga i drogiej podniety, -- nam dobry Bóg
nie poskąpił szczodrości swej darów, a nie poskąpił ani ziemi, ani
ludziom -- a my biedni przecie!
To trzecia, to bardzo zasmucająca różnica!
Czemuż tak? -- kiedy są wszystkie warunki u nas, by ludzie żyli
dostatnio?
Otóż tu źródło naszej niedoli, -- tu rada potrzebna.
Pomoc dana _ludziom_ zaradzi tylko chwilowej potrzebie, ale nie zażegna
licha. U nas ludzie nie powinni cierpieć niedostatku, -- a że przecie
cierpią i tak często, tak dotkliwie cierpią a niepodobna przypuścić,
iżby rozmyślnie na nędzę się narażali: widać przeto, że indziej -- nie w
nich źródło złego bije.


IX.

Nie wnikający głębiej w rozpoznanie biedy -- radzi ją zbywają
lekkomyślnym sądem, że lud u nas nie pracowity, a i w tym sądzie widzą
wedle słów pisma świętego: _źdźbło w oku bliźniego, a belki niewidzą w
oku swojem_!
Rozpoznawszy stan sprawy, powinnibyśmy nieobwiniając się wzajem, zawołać
raczej: Cóż dziw, że opuszczonym i zawiedzionym w owocach pracy, opadły
ręce? że z upadku *wszystkich* wyrodziło się niemęzkie narzekanie, z
próżnych wysileń zniechęcenie, z zawodu zwątpienie a rozpacz z niemocy?
Do zwątpienia przyczynia się równie powszechne jak błędne a zgubne
mniemanie, że *kraj nasz ubogi*. Z żalem słyszymy, że głos taki obija
się nawet o ściany izby sejmowej; kiedy przeciwnie zbawić nas może tylko
silna wiara w *zamożność kraju*, -- i oględne, ale śmiałe odwołanie się
do tej zamożności!
U nas źródłem złego jest ubóstwo *gospodarstwa* krajowego -- nie ubóstwo
kraju.
U nas kraj bogaty -- ale biedne gospodarstwo -- i nie rolne tylko: --
biedne domowe, rolne, rękodzielne, handlowe; -- biedne i społeczne! Te
tedy zasilmy, a usuniemy powód nędzy ludzi!
Niezbadane są wyroki niebios!
Po raz pierwszy od upadku kraju, _na prawdę_ wolno radzić nam o sobie --
a rząd, co dotąd jak zrzędna piastunka, tak twardo na pasku nas wodził,
i nie już działać, ale myśleć nam _bronił_, -- dziś po raz pierwszy
myśleć o sobie nam _każe_!
Może to nie przypadek, -- może palec boży, że właśnie gdy nam w sprawach
kraju po raz pierwszy „*wolne dano pole*”, -- ponure widmo głodu jawi
się pierwsze w izbie sejmowej i -- o pomoc woła! Zważcie posłowie to
wielkie zadanie!
Gdyby tylko bieda chwilowa dobodła gnuśnym, nieopatrznym; -- gdyby to
tylko szło o uciszenie tłuszczy próżniaczej -- jak się indziej wydarza
nie rzadko; -- nie godziłoby się mącić wam natrętnemi radami swobody
umysłu tyle wam potrzebnej; -- tradycyjna u nas serdeczność i hojność
natchnęłaby was do wyznaczenia głodnym zasiłku -- i pracowalibyście
dalej spokojnie „*dziennym porządkiem*!”
Ale gdy tak nie jest, gdy niedostatek jest powszechny, -- gdy zwątpienie
właśnie najpracowitszych owłada, -- nie ograniczajcie pomocy na
zapomodze uchwalonej „dla ludzi,” -- ale ratujcie _warsztaty ich pracy_;
zapomóżcie gospodarstwo krajowe i do trzech milionów na zaradę chwilowej
niedoli, -- uchwalcie siedm na zapomogę rolnictwu i przemysłowi, a dwa
na ułatwienie komunikacyj lądowych i wodnych!
Nie łudzimy się bynajmniej, jakoby proponowana przez nas pożyczka 12
milionów wystarczyć mogła na zupełne pokrycie niedoboru w możliwem
zmnożeniu produkcyi kraju; -- owszem z góry przekonani jesteśmy, że nie
wystarczy. Cyfrę tę podała nam liczba obecnych dochodów kraju; -- na
przedstawianie tej cyfry wpłynął tedy wzgląd przeważny, że tyle możemy
zaciągnąć długu nie przeciążając kraju. Uciążliwość pożyczki wszelkiej
zależy nie od wysokości sumy pożyczonej, lecz od jej użycia. Użyta na
spożycie staje się powodem upadku dłużnika; -- użyta na produkcyę będzie
rosą ożywiającą roślinność i wróci się plonem wierzycielowi a zbogaci
dłużnika!
Dla tego to zalecaliśmy ostrożność z pożyczką, żeby jej nie wydać w
pierwszem uniesieniu szlachetnego współczucia na cele chwilowe, ale
oszczędzić na zasadne o ile można zatkanie źródeł, zkąd coraz szerszym,
coraz groźniejszym nawałem zalewa nas nędza -- coraz częściej jawiąca
się głodem!
W rolnictwie nam się z Anglią nie równać -- skromniejsze też u nas
wymogi. Drenowanie u nas na zachodzie kraju i na garbach kredowych w
ziemi bełzkiej bardzo potrzebne[*]; -- narzędzi lepszych do uprawy roli,
machin do wypełnienia niedostatku rąk, wielki nam niedobór.
Sprawienie dobrego narzędzia, zdobycie się na jakąś machinę ułatwiającą
pracę rolniczą, zawsze jeszcze uważamy za pewien rodzaj zbytku, nie
potrzebnej parady, a często za niedorzeczne nowatorstwo, za ślepe
naśladowanie zagranicznych wymysłów -- i lubią wykrzykiwać rutyniści, że
ojcowie nasi bez tych wymysłów gospodarując, więcej miewali zboża i
większa była zamożność w kraju.
Nie podobna tu rozwodzić się nad rozlicznemi powodami upadku zamożności
ziemian, ale niepodobna nie zarzucić takim wykrzykiwaniom, że mylnie
pojmują stosunek skutku a przyczyny. Sądzą jak rabuliści: _post hoc,
ergo propter hoc_: -- urodziło się po złych narzędziach, więc dla tego
się urodziło!
Niech im wystarczy na razie uwaga, że cokolwiekbądż upadek rolnictwa
spowodowało, właśnie też dlatego, że upadek ten jest oczywistym, --
ratować się trzeba odmiennemi, silniejszemi środkami.
[Footnote *: Ważność tego środka polepszenia roli tak nawet już w
Niemczech uznana, że w Saksonii np. rolnik zadłużony, coby na ogólną
hipotekę swoją pożyczki już nie mógł dostać, -- z łatwością dostanie ją
_na drenowanie_.]
Wielka już w tym względzie różnica w sąsiedniem Królestwie Polakiem,
zwłaszcza w zachodniej jego połaci. Postęp tam godny uwagi i
naśladowania: ale też tam _Bank polski_ podtrzymuje od dawna ziemian
hojnym kredytem i na dogodne wypłaty rozdaje im narzędzia i machiny. A
jakie olbrzymie tam fabryki machin, a ileż tam składów machin
zagranicznych, gdy przeciwnie u nas ani jedna prawie utrzymać się nie
może, chyba postronną, nie rolniczych potrzeb produkcyą. Wiemy bardzo
dobrze, iż brak funduszów nie pozwala wielu ziemianom -- choćby radzi --
zaopatrzyć się w narządy uznanej potrzeby; owóż właśnie dla tego żądamy
pożyczki na takie cele, żądamy opieki kraju -- uchwały sejmu.
Dość wreszcie pojrzeć na Niemców i ich gospodarstwo. Wiadomo przecie
powszechnie, że Niemcy są oszczędni, rachunkowi; że tam właściciele
folwarków po największych części małych, są to ludzie nie goniący za
błyszczeniem, nie paradiery, ale pospolicie skromni, pracowici -- zysku
i tylko zysku dobijający się, w ścisłem znaczeniu słowa spekulanci; a
otóż właśnie u nich najwięcej znajdziemy nowych ulepszonych narzędzi
rolniczych, najwięcej machin, -- i w każdem niemal miasteczku, często
nawet już po wsiach fabryki machin rolniczych.
Mieliśmy sposobność rozpatrzenia się tam na miejscu i wbrew
upowszechnionemu u nas błędnemu mniemaniu, znaleźliśmy tam pomimo
pozornego przeludnienia krajów niemieckich wielki -- większy niż u nas
niedostatek rąk do pracy rolniczej, bo tam już, jak we Francyi lud
wiejski coraz tłumniej ciśnie się do miast bogatych, -- i w
olbrzymiejącym przemyśle fabrycznym lepszego szuka zarobku, niż mu go
rola dać może!
Niemieckich rolników bieda zmusiła do używania machin zamiast rąk.
Czyżby *tylko nam* siła pary nieprzydatną była, kiedy jej miliony ludzi
błogosławią? W całej Galicyi dwie tylko mamy dotąd machinki parowe,
wyłącznie posłudze rolnictwa oddane -- jedną o sile 8 koni w _Opólsku_ w
You have read 1 text from Polish literature.
Next - O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 4
  • Parts
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 1
    Total number of words is 4016
    Total number of unique words is 1910
    18.1 of words are in the 2000 most common words
    25.7 of words are in the 5000 most common words
    30.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 2
    Total number of words is 4046
    Total number of unique words is 2005
    16.5 of words are in the 2000 most common words
    23.5 of words are in the 5000 most common words
    28.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 3
    Total number of words is 4061
    Total number of unique words is 1931
    18.2 of words are in the 2000 most common words
    26.3 of words are in the 5000 most common words
    31.3 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 4
    Total number of words is 3988
    Total number of unique words is 2056
    16.0 of words are in the 2000 most common words
    23.0 of words are in the 5000 most common words
    28.5 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 5
    Total number of words is 1270
    Total number of unique words is 809
    22.8 of words are in the 2000 most common words
    29.3 of words are in the 5000 most common words
    34.4 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.