O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 2

Total number of words is 4046
Total number of unique words is 2005
16.5 of words are in the 2000 most common words
23.5 of words are in the 5000 most common words
28.2 of words are in the 8000 most common words
Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
Obawiać się wszakże można, że rychło znacznie się podniesie, gdy
przeciwnie w Wrocławia prawdopodobnie w mierze już zostanie, bo jak
donoszą świeżo nam nadesłane sprawozdania, najstarsi ludzie nie
pamiętają tak ogromnych zapasów żyta nagromadzonych po miastach praskich
i na składach szczecińskich. Już też i na krakowskich targach Prusacy
choć radzi wszelkie żyto zakupują, to przecie cen wyższych nie podają,
pewni, że producenci zwabieni dawniejszym pokupem, dowiózłszy na
Kleparz, nie cofną posełki, ale wytrzymywani od targu do targu, w
niedostatku wszelkiej konkurencyi nareszcie i taniej przedadzą!
Czyliż nie dobra pora wyzwolić się teraz z tego nie proszonego patronatu
pruskiego?
Pewni jesteśmy, że stósowne obniżenie taryfy transportu na kolei
galicyjskiej, już samo przez się mogłoby handel żyta jeźli nie od
Krakowa, to przynajmniej od Tarnowa dziś przez Prusaków owładnięty,
zupełnie zwrócić ku Lwowu; a ważnym byłby Tarnów już przeto nabytkiem,
że tam i Jasielskie z dawnych umów zgromadzono zapasy, i ciągłe a
znaczne z Węgier dowozy.
Zniżenie taryfy wstrzymałoby też furmanki niepotrzebnie marnujące czas i
konie na trakcie lwowskim, a odwróciłoby je na właściwe im teraz szlaki:
na dotyczne do kolei trakty węgierskie: na Duklę do Rzeszowa, na
Kańczugę i Sanok do Przeworska, na Ustrzyki do Przemyśla. Bardzoby to
ożywiło i przyśpieszyło dowóz żyta z Węgier.
Uprzedzając zarzut tych, którym się zdaje, że złe wielkie -- koniecznie
tylko *wielkiemi* zwalczać można środkami, i z politowaniem wzruszą
ramionami na to, że na pierwszem miejscu stawimy radę tak z pozoru małej
doniosłości, -- radę drobnostkowego zniżenia taryfy przewozu na kolei
żelaznej; -- zestawiliśmy starannie cenę żyta w tej chwili (około 10
grudnia) płaconą na tych głównych targach, które nas zasilić, lub z nami
konkurować teraz mogą. Oto jest cennik zredukowany na walutę austryacką
w banknotach, według kursu różnych monet, a na miarę korca krakowskiego:
Odessa 4.23
Baran 4.40 (bez cła)
Peszt 4.50
Tarnów 4.90
Preszburg 5.20
Kraków 5.30
Petersburg 5.47
Paryż 5.62
Warszawa 6.31
Lwów 6.35
Praga 6.43
Wrocław 6.44
Poznań 6.58
Gdańsk 6.61
Szczecin 7.29
Berlin 7.35
Lipsk 7.45
Zdaje się nam, że podaniem tego ciekawego przeglądu w porę usłużymy
wydziałowi sejmowemu. Na pierwszy rzut oka postrzeże znawca stosunków
handlowych, że w tym stanie cen, i nieurodzajem zmienionych stosunków
sama prawie cena przewozu na kolejach żelaznych stanowi różnicę, że tedy
samem uzyskaniem chwilowego zniżenia taryfy na kolei galicyjskiej -- w
tej chwili odepchnąć zdołamy konkurencyę Prusaków -- o co właśnie idzie.
A pamiętajmy, że Tarnów jest właśnie środkowym punktem równej bez mała
odległości między Wrocławiem a Lwowem!
3. Jakkolwiek podana przez nas na zażegnanie plagi głodowej potrzeba
miliona korcy żyta, w ścisłem obliczeniu raczej za skąpą niż za
przesadną by się okazała, -- jakkolwiek handel zbożowy u nas w tysiące
ognisk rozpryśnięty, bezładnym na pozór instynktem żydków naszych stoi;
-- tuszymy przecie, że tej potrzebie podoła, bo wielką mamy wiarę w
olbrzymią potęgę słabych sił skupionych interesem, elektryzowanych
nieoszacowaną żydków naszych ruchliwością i nieznużoną wytrwałością.
Prawda, że ten handel nasz zbożowy, to nie handel; najczęściej to
włóczęga z domu w dom, luźna, chytra: -- to złej wiary jarmarszczyzna,
-- ale nie ma rady!
Gdybyśmy mogli w zakupno żyta rzucić sześć milionów guldenów, nie byłoby
o czem długo radzić; aliści idzie głównie o to, jak zaradzić brakowi
zboża, bez użycia na to pożyczki! Brać tedy musimy rzeczy jak są -- snuć
z wątku, jaki mamy!
Zapewne, że lepiejby było i łatwiejby poszło, gdybyśmy mieli w kraju
handel zbożowy dobrze urządzony, umiejętnie prowadzony, na giełdzie
zbożowej kontrolowany; -- i poraby już była upomnieć się u rządu o
giełdy takie dla Krakowa i Lwowa. Wszakże od lat kilku już prośby nasze
o to rozważa! Co na przeszkodzie stanęło -- nie wiemy i pojąć nie łatwo!
W Prusiech oprócz miast portowych, do niedawna taka sama była
nieporadność jak u nas.
W Berlinie dopiero w skutku klęski 1846 roku urządził się handel
zbożowy, -- a jakże świetnie dziś stoi, jak rozległe zajmuje pole!
W Anglii organizacya handlu zbożowego jest potęgą, poważaną przez rząd i
kraj; wielkie też ona rządowi i krajowi w krytycznych tam chwilach
oddaje usługi.
Lecz nim do tego dojdziemy, dobrzeby było wezwać co znaczniejszych a
uczciwych kupców zboża, zasiągnąć ich zdania o zapasach ziarna w kraju i
wyroznmieć czy się podejmą dostarczyć z Węgier potrzebnej ilości żyta na
miejsca wskazane.
Tak postępuje zawsze w latach nieurodzaju parlament angielski, i bardzo
ciekawe bywają tam sprawozdania z takiego *przesłuchiwania handlarzy
zboża w komisyach parlamentu*. Tam parlament nie wstydzi się wysłuchać i
pójść za radą takiego handlarza, bo mądrzy politycy wiedzą tam, jak
wiele specyalnych i różnorodnych trzeba wiadomości, jak wiele
doświadczenia w handlu zbożowym, -- _najniebezpieczniejszym,
najzawodniejszym ze wszystkich rodzajów handlu!_
Nie wątpimy, że i u nas znajdą się ludzie podniosłego serca, co dla
zaszczytu, iż rząd i sejm powierza im troskę o zaopatrzenie kraju w
żywność potrzebną, -- chętnie przy niewątpliwym zresztą zysku zmienią
front dotychczasowego obrotu swego, i zamiast do Pras, wieźć będą zboże
do Lwowa!
Trzeba tylko potrącenia myśli, trzeba zachęty, trzeba inicyatywy.
Rząd też ze swojej strony mógłby zachęcić ich do podjęcia się tej dla
kraju potrzebnej, a dla nich wszakże korzystnej usługi, -- i zagrzać
nawet chłodniejszych obietnicą poczesnej nagrody dla wyszczególnionej
gorliwości.
Wszakżeż są dawne tradycye rządowe, że gorliwych w czasie wojen
napoleońskich liwerantów nagradzano orderami, -- nawet baronostwem!
4. W poczet środków przymnożenia zapasów zboża czasu głodu zachwala z
dawnych praktyk nowa nawet szkoła _nagrody za dowóz zboża_.
Środek dobry i skuteczny w wypadkach wielkiej potrzeby, a
niebezpieczeństwa w przewłoce. Rząd angielski użył go 1795 roku, płacąc
do 20 szylingów (10 gulden. austr.) nagrody za każdy kwarter (2-1/3
korcy krak.) pszenicy dostawiony z Ameryki; -- a po 12 szylingów za
dowóz ze wschodu Europy, z zastrzeżeniem, że zniży nagrodę na 8 szyl.
gdy zapasy dowiezione dojdą do pół miliona kwarterów.
W czasie głodu 1800 r. inny tam obrano system tej nagrody: Po koniec
września 1801 r. zaręczono handlarzom cenę 100 szylingów za kwartet
pszenicy o wadze 424 funtów.
Klęsce głodowej, jak każdej innej, łatwiej zapobiedz wczesnem
zarządzeniem roztropnem, aniżeli już rozwiniętą najmądrzejszemi środkami
usunąć. I tu się potwierdza mądrość przypowieści: _„Principiis obsta;
sero medicina paratur”_.
Nagrody udzielane za dowóz zboża do miejsc nieurodzajem dotkniętych bez
wątpienia bardzo byłyby skuteczne i właściwe, gdyby je zarządzono
wcześnie, _przewidując nieurodzaj i niedostatek_.
Zarządzone, gdy jut złe się wzmogło i w rozgłos poszła po świecie
niedola, stają się drogim lekiem i jakeśmy nadmienili, tylko w ciężkiej
dobie i gdy przewłoka grozi niebezpieczeństwem, -- użyć ich wypada.
W naszem położeniu: zważywszy potrzebę ożywienia konkurencyi handlu
naszego domowego z zabiegliwością i zamożnością Prusaków; zważywszy że
przy nieurodzaju w Kongresówce i krajach Zabranych, jedne Węgry tylko
żyta dostarczyć nam mogą; -- a z Węgier tak nawalnie wywożą Niemcy
zboże, iż koleje żelazne czeskie i saskie, pomimo wysilenia
nadzwyczajnego wszelkich zasobów swoich, temu niesłychanemu naciskowi
podołać niemogą, i rzecz ta aż do dyplomatycznych wzajemnych rozpraw i
wymówek między austryackim i saskim rządem, temi dniami doszła; --że
tedy spieszyćby się wypadało, bo znowu też nie tak bardzo bogate były
zbiory w Węgrzech, ich przeto zapasy nie są niewyczerpane; -- zważywszy
dalej, że ani rząd ani skarb krajowy na własną rękę zakupem boża zająć
się niemogą, i sprawę tę zdać muszą na handel krajowy; -- zważywszy
wreszcie, że handel ten nieurządzony, nie rozgarniony, dotąd zawsze
lekceważący, właśnie w tak ważnej chwili zachęcić i podnieść, i do
energii zagrzać koniecznieby potrzeba; sądzimy, iż niemogąc naśladować
hojności angielskiej, sejm nasz środka _takiej_ nagrody za dowóz użyć
powinien, iżby uzyskawszy poprzednio w zarządzie galicyjskiej kolei
żelaznej zniżenie taryfy, ogłosił, że koszta przewozu pierwszych stu
tysięcy centnarów żyta po dzień np. 15 stycznia z Tarnowa do Lwowa,
*opłaci zarządowi kolei fundusz krajowy*! Kupcy, uzyskawszy bezpłatny
przewóz towaru swego, -- już przeto chętniejby drugi transport podobny
sami opłacili, a nawetby im tę koncesyę dać należało pod warunkiem
tylko, jeśli się dowozu drugiego takiego transportu na koszt własny
podejmą w zakreślonym np. po koniec marca r. p. terminie.
Dwakroć sto tysięcy centnarów żyta -- sprowadzone tak małą stosunkowo
ofiarą skarbu krajowego, wystarczyłoby na pierwszą potrzebę, a kapitał z
sprzedaży tego zapasu uzyskany, umożebniłby handlarzom nowe nabytki i --
nowe dowozy.
Dziwnem się może wydać, że tyle wymagamy uprzejmości i pomocy dla
spekulantów, dla żydków -- „lichwiarzy zbożowych”, -- którym gmin ciemny
zwykle, a najbardziej czasu głodu złorzeczy, i pijawkami kraju być
mieni.
Właśnie też, że gmin ciemny tak niesłusznie ocenia godziwą zawsze, a
czasu głodu niezmiernie ważną i dobroczynną skrzętność tych handlarzy,
właśnie dla tego światlejsi mają obowiązek, dać im należną opiekę i dla
dobra sprawy otoczyć ich tarczą powagi rozsądku.
Nie wymagajmy poświęcenia; nie gardźmy usługą interesowaną, szanujmy ją
owszem. Wszak łaski zawsze są interesowane, -- a bezinteresowność
najczęściej obłudą.
5. Rząd mógłby bardzo ułatwić tę operacyę, gdyby z mnóstwa swoich, po
różnych dzielnicach kraju w pokasowanych klasztorach urządzonych
magazynów wojskowych, mniej na razie potrzebne, ustąpił choćby za opłatą
czynszu na czas naglejszej potrzeby na wsypki handlarzom, -- gdyby nawet
przyszło na skład odzieży wojskowej -- jako lżejszej od zboża, --
gdziekolwiek na ten czas piętrowe w innem mieście nająć kamienice.
Obeszłoby się bez budowania _w tej chwili_ kosztownych magazynów. --
Pomysłu tego świeżo podniesionego, a we Lwowie tak chwalonego, nie
możemy na dobie za pomysł szczęśliwy uznać. Pojmujemy, że go popierają
Anglicy; -- im pewnie on dogodny, -- ale nie nam _w tym roku!_
Z resztą rzecz to ważna, ale od dzisiejszego kłopota wcale odrębna.
Pomówimy o niej kiedyś osobno. -- Spieszymy do rzeczy.
Dobrzeby też było, gdyby dla strzeżenia takich magazynów zbożowych w
okolicach dotkliwiej już niedostatkiem rażonych, rząd straże wojskowe
dodał. Przezorność taka byłaby już przeto właściwą, iżby widziano, że te
zapasy zostają pod opieką i powagą rządu.
6. Wydatną pomoc w kłopocie o dostawę żyta oddać nam mogą w tej chwili
młyny parowe. Nie lekceważymy wcale wodnych; -- ale boimy się, że
posucha i mrozy obezwładnić je mogą w chwili potrzeby. Ważną też to
przewagę daje _parowym_, że w danym razie liczyć można z pewnością na
ich czynność.
O ich ważności dla gospodarstwa nie już tylko rolniczego, ale krajowego,
-- o ich wpływie nie już tylko na ożywienie handlu zbożowego, ale na
zupełną zmianę kierunku jego, z wielką korzyścią dla sprawy lepszego i
łatwiejszego żywienia ludności krajowej, godziłoby się w wolniejszej
chwili pomówić zasadnie.
Dziś zaznaczmy tylko, że jak wielkie i ważne jest ich zadanie w rozwoju
przemysłu krajowego w ogóle; tak mianowicie w chwili obecnej niedoli
niepoślednią ich rola!
Z 17 młynów parowych w Galicyi razem o sile 570 koni, dostarczających
dziennie 5,700 centnarów mąki, -- wprawdzie tylko siedm przypada na
„_Zasanie_” (_Wielkawieś_o sile 6 koni, _Przemyśl_ o 40, _Balice_ o 12,
_Kamionka_ o 30, _Lwów_ o 114, _Bakowce_ o 12 i _Myszków_ o 10,) razem o
sile 224 koni; -- a z tych w szczególności dwa tylko: w Bakowcach i
Myszkowie są w pobliżu okolic głodem zagrożonych; -- gdy wszakże z
położonych w zachodniej części kraju, oprócz odległych od drogi żelaznej
pięciu (_Mókrzyszów_ o sile 12 koni, _Swarzów_ tyleż, _Szczepanowice_
70, _Targowiska_ 20[*] i _Krzesławice_ o sile 20 koni), reszta:
_Tenczynek_ o sile 40 koni, _Kraków_ (królewskie) o 40, _w Podgórzu_ dwa
o 80, _Słotwina_ o 16 i _Tarnów_ o 36, razem o sile 212, przy kolei
żelaznej stoją; -- przeto łatwy i spieszny dowóz mąki do wschodniej
części kraju byłby zapewniony z 12 młynów o sile 436 koni; a
przypuściwszy, iżby urządzenie i przyjęte z zawartych układów
zobowiązania dla pszenicy połowę tylko tej siły użyć pozwoliły na
mielenie żyta, to przecie wielką byłaby pomoc siły pary 200 koni,
dostarczającej dziennie po 2,000 a zatem miesięcznie 60,000 centnarów
mąki, czyli mielącej miesięcznie około 40,000 korcy żyta!
[Footnote *: W chwili druku odbieramy od właściciela młyna w
Targowiskach sprostowanie podanej tu z urzędowych wykazów cyfry 20, na
_30_ jako siłę tamtejszej machiny parowej.]
Gdy nadto zważymy, że młyny te po większej części mielą własne
(zakupione) zboże, a przeto zarazem i handlem zboża się trudnią, a z
natury rzeczy w zwyczaj obrotu swego kredyt kilku-miesięczny przyjęły:
jakżeż ważną byłaby ich pomoc, gdyby sejm wezwał ich na konferencyę i
dawszy im powagą swoją rękojmię, pomoc ich krajowi pozyskał!
Pomoc ta byłaby o tyle pożądańszą, iżby znakomite zakłady hr. Potockiego
w Tenczynku, pp. Barucha w Podgórzu i Domsa we Lwowie, mając urządzone
już przy młynach swoich piekarnie, wprost chleba gotowego dostarczać
mogły!
A wszakże pamiętamy, że piekarnia przy młynie Tenczyńskim posełała
niedawno chleb aż do Wiednia, gdy w skutku powodzi część ludności
tamtejszej w nędzę popadła, a żywności w pobliżu niestało!


V.

7. Czy podane przez nas środki wystarczą, czy ktoś obmyśli
skuteczniejsze dla dostarczenia nam żyta na chleb; w każdym razie to nie
dosyć mieć chléb. Czasu głodu ważną a najczęściej zapominaną jest
potrzebą -- _oszczędność_! Bo straszną jest troska, żeby nie brakło
przed żniwem!
A troska nie próżna; bo któż z nas nie doświadczał w częstych u nas
głodach, że wtedy właśnie ludzie więcej jeść chcą, niż zwykle? -- Jeść,
_ile potrzeba_? -- tyle rozumu mają tylko zwierzęta; -- Człowiek go nie
ma! --
Otóż niedostatek tej mądrej w niedostatku wstrzemięźliwości, różnemi
czasy we wszystkich krajach, gdzie więcej i zasadniej niż u nas --
troszczono się o wyżywienie ludzi czasu głodu, uzupełniały i regulowały
recepty policyjne i administracyjne. Odrzuciła nauka i uszanowanie prawa
wolności osobistej wszelkie recepty środków gwałtownych i drastycznych,
-- jakie wymieniliśmy poprzednio; -- zachowała jednak i dotąd zaleca
kilka łagodnych; -- choć jeszcze się targuje z nauką stara praktyka
biurokracyi o potrzebę i słuszność zakazu wypalania gorzałki z żyta i
kartofli, a zatem uszczuplania dwu najpotrzebniejszych głodnym żywności.
Chociaż bowiem skuteczności temu zakazowi odmówić niemożna, to z drugiej
strony także nie bez zasady odpiera nauka uznanie jej potrzeby,
dowodząc, że w czasie powszechnego w kraju niedostatku sam zmysł
przyrodzony prze człowieka raczej do pożądania kawałka chleba, niż
kieliszka wódki; że tedy w takich czasach zwykle zmniejsza się
konsumpcya wódki a zatem i produkcya onej; że gdy zboże i kartofle
zdrożeją, to i bez zakazu gorzelnie staną, bo się nie opłacą; -- bo
każdy przecie będzie wolał spieniężyć te płody bez zachodu i kłopotu i
opłaty drogiego podatku, aniżeli przerabiać je na wódkę na to, ażeby
przerobione pozbywać ze stratą. -- Nie bez racyi pytać się też godzi:
jeśli z tej zasady wyjdziemy, że administracyi przyznamy prawo
dyktowania producentowi, co mu wolno produkować, a czego nie wolno, to
gdzież się tej dyktaturze oprzeć pozwolimy? Czyliżby tem samem prawem
nie mogła ona posunąć się do zakazania rolnikom siania traw pastewnych,
roślin handlowych i t. p. a niewolić ich do uprawiania wyłącznie zboża
chlebnego?
Nie bez racyi również zwraca nauka uwagę na to, że przerób zboża i
kartofli na wódkę nie niszczy, nie uszczupla nawet żywności, bo
pozostałościami z tych płodów tuczy zwierzęta, a przeto za chleb daje
mięso (_Liebig_). Ta pociecha teoryi najmniej wszakże nam się przyda w
Galicyi, bo naszych głodnych nie stać na to mięso, -- a posełając je
możnym za granicę, smętną musimy nucić dumkę: _Sic vos non vobis!_
W naszem wyjątkowem położeniu, zwłaszcza na wschodzie Galicyi, gdzie
gorzelnictwo (dobrze czy nie dobrze? -- nie pora rozprawiać) stało się
żywotną sprawą istnienia większych gospodarstw, nagłe zamknięcie
gorzelni możeby doprowadziło wreszcie nie tyle do zapobieżenia głodowi,
ile raczej tylko do _zamiany głodnych_, a cóżby to pomogło, gdybyśmy
ratując Piotra, umorzyli Pawła! Rząd pruski wszelako nie miał na to
uwagi czasu głodu 1847 -- i pozamykał gorzelnie. Mądry rząd saski nie
uznawał ani potrzeby ani słuszności środka tego, ale pod naciskiem
możnego, do koła go otaczającego sąsiada, acz nie chętnie musiał to samo
uczynić u siebie, -- i w Maju 1847 zamknął w całej Saxonii gorzelnie
także. Jedyny błąd, jakiego się dopuścił, ale go uznał i słusznie zdał w
sejmie winę na sumienie pruskiego absolutyzmu.
8. Przykład innego rodzaju szczędzenia, dla przymnożenia chleba głodnym
podaje nam Anglia, trzeźwa, zimna, a przecie w chwilach stanowczych
zrywająca się do szlachetnych uniesień:
Czasu głodu 1796 roku parlament angielski radził wiele o sposobach
ratowania biednych, a z pośród wielu oschłych naturalnie, rachunkami
nudnemi nużących rozpraw -- wyłoniła się z tego ciała poważnego uchwała
szlachetnego zrzeczenia się: obowiązująca członków parlamentu do
zmniejszenia w domach swoich spożywania chleba o trzecinę; -- prócz tego
każdy członek parlamentu przyrzekł nakłaniać do podobnego poskromienia
się wszystkich swoich znajomych!
Mniej ważną w skutkach, ale zawsze znamionującą powagę chwili jest
uchwała tegoż samego parlamentu, stanowiąca wysoki podatek _na puder_;
żeby dla niedorzecznej mody nie uszczuplać głodnym pszenicy.
Zdaje się też, że nie tyle podatek, ile ta uchwała, -- to zwrócenie
uwagi w poważnej chwili na niedorzeczność obsypywania głowy mąką, --
przyczyniła się głównie do zarzucenia tej obmierzłej mody.[*]
[Footnote *: Naśladowała ten podatek i pobierała go stępiam Austrya,
wydawszy osobny _„Haarpuder-Stempelpatent” z 15 paźdz. 1802_, ale gdy
wyraźnie w patencie tym orzeka, że handlu tego w Galicyi bynajmniej
ograniczać nie chce -- a nawet tylko we Lwowie taksę po 3 kr. od funta
pobierano, stęplując torebki; rzecz jasna, że tu nie o cel humanitarny,
ale wyłącznie tylko szło o podatek. -- Widać jednak, jak się szczegółowo
zajmowano u nas tą małoważną sprawą, kiedy oprócz wielu paragrafów
regulujących manipulacyę, stanowiących kary, -- rekursa -- drogę łaski
itp. -- osobno wyraźnie ostrzeżono amatorów, że przymieszka do pudru
proszku (czy perski już był znany?) na tępienie owadów nie ma mieć
żadnego wpływu na wymiar taksy stęplowej; że owszem jednaką pobierać
należy opłatę.]
U nas, gdzie pszenica jest towarem zbytkowym, a chlebem ludu -- żyto:
mniejszą byłoby ofiarą, a przecie nie tak małym, jak się na pozór wydaje
-- dla głodnych datkiem, gdyby zamożni na czas głodu zrzekli się
używania chleba żytniego, przestając na bułeczkach. Nie małąby też było
ulgą w niedostatku, gdyby umartwili się powszechnie od kartofli, tego
lichego a tak lubionego *chleba ubogich*, -- zastępując je ryżem.
Powtarzamy, cośmy wyżej namienili: Trzeba tylko potrącenia myśli, trzeba
inicyatywy! Uchwała parlamentu angielskiego z r. 1796 nie poszła w
zapomnienie. Czasu ciężkiego niedostatku 1801 król Jerzy III wydał
proklamacyę z zapowiedzią, że szczędząc ziarna pszenicy głodnym
potrzebnego, -- dla siebie i dworu kazał wypiekać chleb z żytem
mięszany; panów też do naśladowania zachęcał.
Dumna, -- ale szlachetnie dumna arystokracya angielska prześcignęła
niepopularnego króla: najbogatsi lordowie przestali zupełnie używać
chleba, poprzestając na pieczonych ziemniakach. -- Młynarzom nadto
polecono, żeby z bushla pszenicy (1/8 kwartera) -- odciągali najwięcej
tylko 4 funty otrąb, -- a przeto niemal 8 fantów z cetnara. Była to tedy
mąka na chleb razowy.
Podobną oszczędność zalecano też w Anglii i za naszych już czasów.
Podczas głodu 1847 królowa Wiktorya ogłosiła Indowi, że dla siebie i
dworu kazała na chleb używać tylko pośledniej mąki!


VI.

9. Ze wszystkich zalecanych dotąd sposobów szczędzenia chleba,
najważniejszym, a znikąd w wątpliwość nie podawanym, znikąd nie
atakowanym jest zakaz sprzedawania chleba _świeżego_; -- jedynąby mu
zarzucić można niedogodność, że wymaga nieubłaganie surowej kontroli
policyi.
Nie będziemy się zapuszczali w uczone wywody chemistów dowodzących, dla
czego chleb nie świeży strawniejszy jest i sytniejszy. Dla celu pisma
naszego wystarczy podać fakt, że tak jest. Poświadczą nam to niezawodnie
gospodynie nasze; i między nami trudnoby znaleść takiego, coby faktu
tego z własnego nie mógł stwierdzić doświadczenia; -- ale mniej wiadomem
będzie, jak ważnym jest wpływ takiego zakazu w ekonomice krajowej.
Anglia w ciągłym niedostatku zboża, często głodem trapiona, wielokrotnie
sprawdziła u siebie, że ścisłem przestrzeganiem takiego zakazu oszczędza
się w roku *czternastodniową* potrzebę chleba, a zatem 1/26 rocznej
potrzeby chleba w kraju. Poświadcza to znakomity, a w obliczeniach
swoich bardzo sumienny dostojnik Anglii, ekonomista *Tooke* z akt
urzędowych. Poznamy wielką ważność tej oszczędności, obliczywszy
potrzebę chleba kraju naszego. Chroniąc się pozoru wszelkiej przesady,
liczymy na codzienną konieczną potrzebę zdrowego, zupełnie nie
pracującego żebraka, oprócz innej strawy, 1 funt chleba dziennie; --
potrzeba na to rocznie 2 korce żyta. Ludność Galicyi -- 4 i pół miliona
-- spożywa tedy oprócz innej strawy, li-tylko chlebem 9 milionów korcy
żyta.
Gdyby tedy nikt w kraju przez rok cały nie jadł chleba świeżego tylko
czerstwy, oszczędziłaby Galicya 346,154 korcy żyta, to jest więcej niż
wysiewają rocznie żyta obwody: Brzeżański, Stryjski, Stanisławowski,
Czortkowski, Tarnopolski i Kołomyjski razem! Pomiar katastralny wykazuje
na przestrzeni tych sześciu, 495-3/4 mil kwadratowych zajmujących
obwodów 1,833,800 morgów roli. Przyjąwszy tedy w trzech-polowem
gospodarstwie połowę ozimego zasiewu na żyto, wypadnie 305,633 korcy
żyta. Gdy wszakże zważymy, że na rozległem podgórza Stryjskiego,
Stanisławowskiego i Kołomyjskiego obwodu, bardzo mało żyta uprawiają, --
okaże się, iżeśmy za mało liczyli i w oszczędność wykazaną bez przesady
załiczyć mogli jeszcze potrzebę siewnego ziarna żyta w siódmym obwodzie
Samborskim.
W Anglii w czasie głodu nie wolno sprzedawać chleba aż we 24 godzin po
wyjęcia z pieca. Naśladują tę mądrą przezorność niektóre kraje
niemieckie, ale że oni wszystko chcą lepiej wiedzieć i gruntowniej
robić, więc dopiero po upływie 48 godzin chleb sprzedawać pozwalają. W
*Sztutgardzie* nie podobała się ta nowość Szwabom tak dalece, że w roku
1847 wojsko musiało osłaniać piekarnie i siłą broni w ulicach utrzymywać
powagę mądrej i zbawiennej ustawy; -- przeciwnie w światlejszej Saksonii
lud wdzięcznie uznawał pożyteczność zakazu świeżego chleba i ściśle
wypełniając rozporządzenie troskliwego rządu, szczęśliwiej niż inne
kraje i o wiele taniej przebył tę ciężką dobę niedostatku.
Zdrowego, zbożowego chleba nic nie zastąpi, -- a zalecane różne surogaty
zawsze lepiej tuczą oszustów przedających, niż głodnych kupujących; -- i
wcale już czasu głodu czynić lub zachwalać niedorzeczne experymenta,
zamiast troszczyć się uczciwie o suchy ale zdrowy kęs chleba dla
biednego, -- niegodne jest!
Bogdaj też czy ludowi w Sztutgardzie nie tyle chodziło może o świeżość
chleba, ile go drażniło podejrzenie, że to chleb nie zbożowy chyba, a
podejrzenie uzasadnione przypomnieniem podobnej karystyi w roku 1817.
Poczciwi Niemcy, przy swojej szacownej pracowitości i żądliwości wiedzy,
istnie chorują na gruntowność, choć zadaleko się posunął jeden z
dyplomatów niemieckich, co napisał: _„Der Fluch des deutschen Volkes ist
die deutsche Gründlichkeit”_.
Ale to prawda, że profesor niemiecki nie opuści nigdy sposobności
robienia gruntownych dociekań _in anima vili_.
Biada, jeżeli człowieka -- stokroć biada, jeśli naród -- kraj cały --
Niemiec upodoba sobie za przedmiot dla swoich experymentów!...
Otóż czasu głodu 1817 uczony *Autenrieth* zapomniał, że: _res sacra
miser_, i na głodnych chciał czynić experymenta swoje, zachwalając
Wirtemberczykom jako specyał osobliwy i dziwnie posilny -- *chleb z
drzewa*. Ogłosił uczoną o tem rozprawę, naturalnie pod tytułem:
*Gründliche* _Anleitung zur Brotbereitung aus Holz_.
Znalazł nawet nakładcę! _Osiander_, księgarz w uczonej _Tybindze_ wydał
na świat to cudactwo spaczonego rozumu. -- Nie podobna przypuścić, iżby
ci sami, których takim chlebem żywiono, mogli w 30 lat później hałasować
jeszcze w Sztutgardzie; byli to prawdopodobnie ich niewdzięczni
potomkowie.
Równie trudnoby nam w zachodniej stronie Galicyi znaleźć dziś świadka,
coby z własnego doświadczenia mógł stwierdzić wartość chleba z *perzu*!
zachwalanego tu z urzędu głodnym w roku 1847. -- Podobnoś nie zdążyli
nieboracy ususzyć go, umleć, upiec i spożyć..... Widywaliśmy bowiem w on
czas na przednówku, nawet po ulicach Krakowa, chłopów z Galicyi
konających z wiązką perzu w zanadrzu a niekiedy nawet niedojedzoną w
ostach zsiniałych!
Zbyt poważną i chwila -- w której, -- i cel dla którego to piszemy,
abyśmy przykre to wspomnienie podnosić chcieli dla marnego znęcania się,
nad nieporadnością i brakiem taktu ówczesnych organów rządu naszego.
Dalecy od tej myśli, uznaliśmy wszakże za obowiązek wskazać dziś
właśnie, do czego dojść można, -- dojść się *musi* koniecznie, jeźli
niedola najdzie nas nieopatrznych, jeźli lekceważąc potrzebę
przysposobienia żywności, nazbyt podniesiemy ważność _pieniężnej_
zapomogi! Tak dziś, jak w r. 1847 zaczęto od rozdawania pieniędzy, a gdy
ubogie zasoby wyczerpano _przed czasem najgorszym_, -- musiano,
powtarzamy, -- _usprawiedliwiamy_: *musiano* _zejść do apologii perzu_!
Musiano tem bardziej, bo radził o nas rząd wtedy _bez nas_; bo kraj
wtedy bolał, ale głosu nie miał; a -- rząd choćby najtroskliwszy, -- już
z natury swojej, już z zadania swego twardszą, zimniejszą ma rękę!
A była to roku 1847 właśnie owa chwila, gdy wiara o wszechmocy rządu
doszła była do szczytu zgubnego zarozumienia! -- Dzisiaj inaczej!
Rząd dzisiejszy uznał mądrze niemoc swojej wyłączności, i powołując kraj
do udziału w radzie, -- troskę o głodnych zdał na rozum kraju, na serce
i -- na siłę kraju! Niedolę biednych czuje kraj dzisiaj wielkiem bo
zbiorowem sercem swoich wybrańców -- zaradzić jej też winien ich
wielkim, zbiorowym rozumem!
Kończąc uwagi nasze, -- troski nasze o *zboże* na chleb, -- a
przystępując według założenia naszego do rozważania troski o
*pieniądze*, wołamy z głębi serca, szczerze dzielącego ich trudy, z
dobrej chęci pomożenia im w dźwiganiu ciężkiego brzemienia zadania
wołamy: Baczność! Baczność, żeby pośpiech nie zaszkodził oględności!
Ostrożnie z pieniądzmi -- ostrożnie z pożyczką!!!


VII.

*Pieniądze* -- _nervus rerum_ -- jak na wszelką wojnę, tak i na wojnę z
głodem koniecznie potrzebne.
Zapomagać w niedostatku pieniędzmi można trojako:
darem czyli jałmużną, -- obmyśleniem pracy czyli zarobkiem i -- zaliczką
na zwrot, czyli pożyczką.
U nas głównie błądzono przeto, że do walki z głodem nie występywano z
rozwagą, -- z zasadnie obmyślonym programatem. Takie postępowanie w
każdej wojnie zgubne, -- w wojnie też z głodem niemoże być zbawiennem.
Błądzono też przeto, że sprawy głodowej nietraktowano nigdy dotąd -- jak
należało -- _ekonomicznie_, ale zawsze _politycznie_.
Dziś, gdy po zebraniu się sejmu, kraj powołano do wspólnej z rządem
rady, gdy przeto zaniechano kosztownej a niepożytecznej gonitwy o
pierwszeństwo, -- dziś godziłoby się -- unikając dawnych błędów, w tej
bardzo zwikłanej sprawie iść rządowi ręka w rękę z krajem, i zasadnie
rozglądnąwszy stan rzeczy, dobrze uorganizowaną wyprawę urządzić na
głodowe licho!
You have read 1 text from Polish literature.
Next - O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 3
  • Parts
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 1
    Total number of words is 4016
    Total number of unique words is 1910
    18.1 of words are in the 2000 most common words
    25.7 of words are in the 5000 most common words
    30.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 2
    Total number of words is 4046
    Total number of unique words is 2005
    16.5 of words are in the 2000 most common words
    23.5 of words are in the 5000 most common words
    28.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 3
    Total number of words is 4061
    Total number of unique words is 1931
    18.2 of words are in the 2000 most common words
    26.3 of words are in the 5000 most common words
    31.3 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 4
    Total number of words is 3988
    Total number of unique words is 2056
    16.0 of words are in the 2000 most common words
    23.0 of words are in the 5000 most common words
    28.5 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 5
    Total number of words is 1270
    Total number of unique words is 809
    22.8 of words are in the 2000 most common words
    29.3 of words are in the 5000 most common words
    34.4 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.