O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 1

Total number of words is 4016
Total number of unique words is 1910
18.1 of words are in the 2000 most common words
25.7 of words are in the 5000 most common words
30.2 of words are in the 8000 most common words
Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.

KAROL LANGIE.
O SPRAWIE GŁODOWEJ
W GALICYI
1866.


O SPRAWIE GŁODOWEJ
W GALICYI
1866
LUŹNE UWAGI
KAROLA LANGIEGO.
KRAKÓW
W DRUKARNI „CZASU” W. KIRCHMAYERA.
1866.

Osobne odbicie z „CZASU.”

Spis rozdziałów
z oznaczeniem dnia, w którym były pisane
i w „Czasie” ogłaszane.

Stronnica
I. 2 Grudnia 1865 1.
II. 8 " " 7.
III. 10 " " 15.
IV. 14 " " 22.
V. 15 " " 35.
VI. 16 " " 41.
VII. 20 " " 47.
VIII. 3 Stycznia 1866 56.
IX. 4 " " 65.
X. 25 " " 73.
XI. 28 " " 88.
Rzecz o jałmużnie w osobnej wyjdzie rozprawie.

Qui pourrait jurer, sans se tromper lui mème et sans tromper les
autres, qu'il est en mesure de résoudre aujourd'hui les ardues et
multiples questions de la Subsistance? -- ni vous, ni moi, ni
l'administration, ni personne.
Cormenin.


I.

Sejm galicyjski wyznaczył wydział osobny do obmyślenia środków przeciw
nędzy, jawiącéj się w kraju i grożącéj zwłaszcza na wschodniem naszem
podgórzu pomorem głodowym.
Członkowie tego wydziału ciężkie przyjęli brzemię; tem większa zasługa,
jeżeli je dźwigną. -- Bieda w kraju powszechna, a lubo niedostatek zboża
chlebnego w kraju naszym niestety często się powtarza, -- nazbyt często,
ażeby jako niespodziewane, nieprzewidziane zjawisko niemęzką trwogą mógł
nas przerazić; to przecie niepodobna sobie zataić, że położenie kraju
przykrzejsze, -- powiedzmy otwarcie, groźniejsze jest w tym roku, niż
kiedykolwiek było w bieżącem stóleciu. Głównym powodem niedostatku w
kraju bywa zwykle _nieurodzaj_, ale ten _sam przez się_ nigdy prawie nie
staje się grożnym, bo wszędzie i zawsze bywa pospolitem zjawiskiem i
niemal peryodycznie w pewnych ustępach czasu powraca jakoby koleją
naturalnego porządku. U nas nieuznano niestety dotąd potrzeby statystyki
rolniczej, niespisywano regularnie spostrzeżeń o wypadkach żniw i cenach
zbożowych, -- ale we Francyi np., gdzie spostrzeżenia takie pilnie
zaznaczano, zauważano, że nieurodzaj regularnie co dziesięć lat powraca.
W Anglii w dwudziestu latach trzy dobre żniwa bywają.
W przeszłem stóleciu każdy nieurodzaj dotkliwsze skutki wywierał, -- a
nierzadko posadą państw do głębi wstrząsał. Teraz odkąd Ameryka północna
z wielkiem bogactwem swych dziewiczych plonów zjawiła się na zbożowym
targu Europy, a drogi bite i koleje żelazne ułatwiając komunikacyę,
najodleglejsze kraje wzajem pozbliżały, niebezpieczeństwo głodowego
pomoru o wiele się umniejszyło. Zważmy nadto, że wpływy klimatyczne a
mianowicie zmiany powietrzni, jeżeli niewyłącznie, to przeważnie o
urodzaju zboża stanowią. Zatem idzie, że nigdy nie może być nieurodzaj
_powszechnym_ równocześnie; stwierdziły bowiem badania meteorologów, że
cały północny Zachód Europy co do stano pogody zupełnie zgodne
przedstawia zjawiska, a zatem zawsze prawie podobne są tam urodzaje, gdy
przeciwnie Rosya zwłaszcza środkowa i południowa, Podole nasze, Wołyń,
Ukraina i Ameryka północna jakoby odrębne i wcale odmienne tworzą światy
-- odmienny też zwykle u nich bywa żniw rezultat. Pospolicie też gdy
północno-zachodnią część Europy dotknie nieurodzaj, Rosya i Ameryka
chlebem ją zasilają. Tak było w trzech odległych od siebie, -- a w
przeciągu całego wieku najdroższych latach głodowego pomoru: 1771 --
1817 -- 1847.
Otóż położenie nasze w tegorocznym niedostatku już przeto groźniejszem
się staje, i wcale wyjątkowym go czyni, że na tę pomoc niestety --
liczyć nie możemy: -- Chociaż bowiem Ameryka półn. nie zły ma urodzaj,
to przecie gdy kilkoletnia wojna dawne zapasy wyczerpała a po części
zniszczyła, a rozpuszczeni wojownicy właśnie w tym czasie do domu
wrócili, plon tegoroczny nadzwyczaj nadzwyczajnie zdrożony, zaledwie
potrzebie własnej konsumcyi tam wydoła. -- Anglia tedy nie mogąc
potrzeby swojej pokryć jak zwykle, ziarnem Stanów Zjednoczonych,
szukając niedoboru w Niemczech i w Polsce, napierać będzie na targi
nasze, a przeto pośrednio utrudni nam wyjątkowe w tym roku położenie
nasze; -- w Rosy i zaś południowej w tym dziwnie anormalnym roku, równie
jak u nas, niezwykła posucha zawiodła nadzieje rolnika.
_Drugą też cechą_, tegoroczną klęskę znamionującą jest właśnie to, że ją
spowodowała *posucha*. Pospolicie bowiem za mało zwracamy uwagi na
różnicę skutków nieurodzaju z posuchy a słoty --a wszakże są one tak
ważne, że historycy opisując klęski częstych nieurodzajów w pierwszej
połowie zeszłego stólecia, podnoszą ten szczegół jako osobliwszą w
nieszczęściu łaskę niebios, że wszystkie one nieurodzaje były skutkiem
słoty.
Słota bowiem psuje pospolicie dorodność ziarna, które też porośnięte i
zatęchłe chleb daje nie zdrowy, ale nieuszczupla nazbyt *mnogości*
plonu, a tylko zbiór jego utrudnia; mniej też szkodliwie niż posucha
wpływa słota na urodzaj roślin okopowych; a że w słotne lata nie braknie
zwykle trawy i słomy, więc też ziemianin choć bydła nie traci. Liche
jest wszystko, ale _jest_ przecie; chorują ludzie i zwierzęta ze złej
karmy, ale głodem nie mrą! Podrzędny to wreszcie wzgląd, ale go przecie
pominąć nie chcemy, że najdogodniejsze a najtańsze drogi handlowe --
*rzeki*, w lata słotne „dobrą wodą” spławne, ułatwiają dowóz ziarna i
paszy z krajów i okolic klęską niedotkniętych.
Wszystko przeciwnie, gdy *posucha* zmarni pracę rolnika! Od r. 1776 aż
po rok 1811 wszystkie prawie lata nieurodzaju zrządziła posucha; --
znamieniem też klęski lat onych był niedostatek pożywienia; -- pomór
głodowy szerzył zniszczenie, a wiemy, do jakiego szału dochodziło w onym
czasie rozpasanie namiętności, rozpaczą głodu prężonych!
Od roku 1813 aż po rok 1857 lata były znowu przeważnie mokre, a dopiero
od ośmiu lat stopniowo zaczęła wzmagać się znowu mniej więcej szkodliwa
posucha, która w bieżącym roku zwiodła na kraj nasz całą grozę nędzy.
_Trzecia cechą_, wybitnie rok bieżący wyróżniającą jest niezwykły stan
powietrzni, szczególne, dawno nie uważane zjawisko! Obok posuchy
nadzwyczajnej, brak ciepła; niezwykle rzadkie burze i grzmoty, więc
uderzający brak elektryczności tyle zbawiennej dla zdrowia, a tyle
potrzebnej dla życia wszelkich organizmów; a w szczególności i właśnie w
skutku tego brak niemal zupełny w powietrzu owego tajemniczego żywiołu
„*Ozon*” zwanego, nieodstępnego burz i grzmotów towarzysza, a tak
dobroczynnego, niezbędnego czynnika w rozwoju życia roślin zarówno jak
zwierząt. Temu to anormalnemu zjawiska przypisują badacze przyrody
przeważnie powstanie zarazy na ludzi i bydło i niedorodność roślin
pożywnych.
Tym tylko sposobem wyjaśnić można ten uderzający w nieurodzaju
tegorocznym objaw, że kiedy posucha sama przez się zwykle tylko mnogość
plonu uszczupla, ale dorodności ziarna nie razi, w tym roku mamy i mało
ziarna i niedorodne, więc podwójny niedobór.
-- W szczególności wreszcie klęska kraju naszego już przeto staje się
cięższą, że ziemia _przemyska_, jedna z najbogatszych w kraju naszym,
nieurodzajem w roku bieżącym dotkniętą została po ciężkiej w roku
zeszłym słocie i powodzi, a przeto z podwójnej klęski już prawie
podźwignąć się nie łatwo jej przyjdzie; -- że wreszcie od wojny
krymskiej wyczerpane zapasy naszego błogosławionego Podola; że tedy
Podole, które we wszystkich dotąd wypadkach nieurodzaju i głodu w
Galicyi, bądź świeżym plonem, bądź nagromadzonym z dawnych lat zapasem
swoim spieszyło w pomoc mniej żyznym okolicom kraju, że właśnie to
Podole dziś najdotkliwiej w skutek posuchy samo dotknięte zostało
nieurodzajem, a nasze szczupłe na Zachodzie zbiory wywdzięczyć mu od
wieków doświadczanej bratniej szczodroty nie mogą.


II.

Wydział sejmowy do zaradzenia klęsce głodu ustanowiony, -- według
doniesień dzienników lwowskich trzy główne ma sobie wskazane zadania:
1. Zebrać i sprawdzić data, ile ludność krajowa potrzebować będzie do
wyżywienia i _obsiania się_ na wiosnę. 2. Oznaczyć sposoby, jakby tej
ludności najlepiej dostarczyć wyżywienia i jak zapewnić jej zasiew
wiosenny. 3. Wyrobić plan pożyczki i jej amortyzacyi.
Namby się zdawało właściwiej zadanie wydziału tak podzielić i oznaczyć:
1. Jak wyżywić głodnych przez zimę i przednowek -- ?
2. Jak zaopatrzyć podupadłych rolników w obsiew wiosenny?
3. Jak przyjść w pomoc ziemianom, którym ani żywności nie brak, ani
siewnego ziarna, a którzy w skutek nieurodzaju przecie prowadzić dalej
gospodarstwa większego dobrze nie są w stanie?
4. Jak ulżyć ubogim miasteczkom, w skutek nieurodzaju i zubożenia
rolników, upadających z niedostatku zarobku?
Z pierwszego ustępu usuwamy troskę o zasiew wiosenny; -- obmyślając
bowiem środki wyżywienia głodnych, sejm troskliwością swoją bez różnicy
otoczyć powinien i tych, co to -- jak ptaki -- nie orzą, nie sieją, a
żyć chcą; -- co niemając roli, właśnie dotkliwiej nędzę uczują, gdy
chlebodawcy ich rolnicy, sami zniszczeni, ani ich wyżywić, ani zarobku
im nastręczyć nie mogą.
Głód z nieurodzaju zawsze tworzy liczne zastępy luźnej czeladzi i
wyrobników rolnych, i tym właśnie najsrożej dokucza.
W obmyśleniu niełatwych środków wyżywienia głodnych przez zimę, a
następnie przez długi przednowek, wielką należy zachować oględność, bo
skutek działania przy hojnem nawet wsparciu chybić może zupełnie, _jeśli
nie trafnym_ będzie sposób tego wsparcia.
Naśladować po prostu urządzeń zabiegliwego Zachodu niepodobna. Zdarzają
się klęski głodu we Francyi, w Anglii; -- ale jakżeż tam odmienny stan
rzeczy! Tam lud mrze głodem, jeśli przy uszczuplonym zarobku nie ma za
co kupić zdrożałego chleba, -- *ale chleba nigdy tam niebraknie*.
Tam przezorność rządów i wzorowa organizacya handlu zbożowego, w ciągłej
ewidencyi utrzymuje zapasy zbożowe, i nie wyczekując najścia biedy,
wcześnie przed żniwami, gdy słota przydłuższa, czy tez niezwykła posucha
wzniecą choćby najlżejszą troskę o niedobór: bez namysłu i pedantycznych
rokowań rozsyłają legiony ajentów na wszystkie targi lądu stałego, -- a
po wszystkich morzach świata pędzą statki kupieckie do portów ziem
żyznych, zkąd im konsulowie w zimie jeszcze przesłali wykazy zbożowych
zapasów. A jeśli większej potrzebie statki kupieckie nie starczą, to
floty wojenne zrzuciwszy działa, ładują wory z ziarnem, -- i nie raz się
tam już one dowozem zboża trudniły! Tam tedy chleba braknąć nie może.
Tam jeśli niedostatek choć z nieurodzaju, to jest niedostatek grosza, a
nie chleba; -- u nas inaczej!
Nam gdy nieurodzaj padnie, -- to zawsze podwójny mamy niedostatek:
chleba i pieniędzy, bo wszakże nam pieniądz tylko rola daje. U nas nie
tylko wsie, -- u nas miasteczka i miasta nawet rolnicze -- i przemysł
rolniczy; -- u nas wszystko i wszyscy rolą stoją, z rolą upadają!
Jeśli tedy w Anglii wystarczy głodnym dać pieniądze, to u nas nie dosyć
na tém; -- tu sejm starać się musi nie tylko o pieniądz, _ale i o
zboże_.
*Zboża i pieniędzy!*
Gdy bieda już na kark lezie a głodni na chleb czekają, nie pora nam w
szerokie wdawać się wywody. Więc tylko jako punkt wyjścia dla wskazania
podstawy wszelkich rokowań, -- jako czarne tło, na którem pisać i
obliczać musimy wszelkie projekta i rady, zaznaczamy ten smutny wynik
naszej gospodarki, że Galicya w latach nawet średniego urodzaju plonem
swej roli wyżywić ludności swojej nie jest wstanie, że w przecięciu
roczny cały wywóz zboża z Galicyi ogranicza się tylko na mniej więcej
100,000 korcy pszenicy; żyta zaś, -- tego chlebnego u nas ziarna nigdy
nie ma podostatkiem, i równie jak owies -- rokrocznie z ościennych
krajów na potrzebę miejscową sprowadzać je musimy.
Gdybyśmy więcej niż dotąd skarby nauki Statystyki cenili, a statystykę
rolniczą kraju swego choć w zarysie znali, -- tobyśmy nie jednego błędu
w gospodarstwie się ustrzegli, nieraz szkody w domu, -- biedy w kraju
uniknęli; -- i wstydzilibyśmy się przynajmniej, że na zebraniach
rolników mogą odzewać się głosy, jakoby niepowodzenie rolniczego w kraju
naszym gospodarstwa ztąd wynikało, że _za wiele zboża_ uprawiamy, że
tedy inneby na ratunek rośliny w uprawę wziąć należało! Przeciwnie
prawdą jest, że wiele ziemi zbożem siejąc, za mało w stosunku, -- za
mało w ogóle zboża zbieramy; -- że tedy nie inne rośliny zaprowadzać,
ale zboże staranniej uprawiać, i z mniejszej przestrzeni więcej zboża
zbieraćby nam trzeba! -- To rdzeń kwestyi! Za mało zboża mamy! Tu błąd w
pojmowania rzeczy!
Ileż to błędów z tego błędu, ile szkody krajowi!
Jednym z wielu takich błędów jest twarde, jak rdza na lśniącej stali --
przyschnięte do niektórych światłych głów u nas uprzedzenie, o potrzebie
cła ochronnego dla naszej produkcyi zbożowej.
Niechże im to będzie bez urazy, że odnośnie do uwag naszych w N. 161
_Czasu_ z 18 lipca r. b. wyłożonych, -- wyjednanie uchylenia a
przynajmniej zniżenia wszelkiego cła od zboża z Kongresówki i z krajów
Zabranych nam dowożonego, właśnie w tej chwili niedostatku, sejmowi
naszemu nie już na serce, ale na sumienie kładziemy!
I to niech będzie pierwszym środkiem na ulżenie biedy; -- środek wszakże
nie kosztowny, bo nie ofiary materyalnej wymagamy, -- tylko ofiary
błędu, -- ofiary przesądu!
A rząd, gdy wyznał, że złemu podołać nie może, niech też choć ujemnie do
usiłowań sejmu się przyczyni, niech uchylając -- a przynajmniej zniżając
cło, -- ułatwi nam sprowadzenie dla głodnych choć żyta z sąsiedztwa!
Jak ta rzecz dziś potwornie stoi, dosyć się przypatrzeć na granicy
krakowskiej.
Dojechawszy z Kongresówki na granicę krakowską ze zbożem, trzeba się
przedewszystkiem sprawić w celnym urzędzie austryackim, czy to zboże dla
Prus, czy dla Galicyi przeznaczone. Jeśli dla Prus, -- nic nie opłacasz,
jeśli dla Galicyi -- płacisz cło wysokie po 35, 27 lub 18 centów od
centnara. -- Ten dawny dla Prus przywilej potwierdził traktat w dniu 11
kwietnia 1865 roku z Rzeszą niemiecką zawarty!
Nie dosyć na tem: jeśli w Krakowie już w dworca kolei podajesz zboże na
wysyłkę, znowu dla Prus dziwny tam przywilej --
Z Krakowa do Krzeszowic mil 3 1/2 płacisz od korca centów 17
„ „ Mysłowic „ 9 „ 21
„ „ Wrocławia „ 35 1/10 „ 17
„ „ Lwowa „ 45 1/2 „ 1.72
Czyliż to czytając, nie mielibyśmy prawa zadumać się i zapytać: Kto tu
nami rządzi? -- Czy to nas Prusy zawojowały i kontrybucyą ciemiężą?
Aliści uciśniony stara się ulżyć sobie, jak może. Otóż młynarze
krakowscy i inni kupujący zboże w Kongresówce na potrzeby Galicyi -- tak
sobie radzą, że na komorze austryackiej deklarują kupione zboże jakoby
do Prus przeznaczone, i rzeczywiście ślą je do Prus, do Mysłowic, -- a
tam po prostu przerzucają zaraz na pociąg idący napowrót do Krakowa i
sprowadzają czasem jeszcze tegosamego dnia na Kleparz, cła nie
opłaciwszy.
To zwykła, utarta, codzienna praktyka a nas!! Teraz to jeszcze im
lepiej, bo na pruskiej granicy zgoła cła nie płacą; -- ale jeszcze w r.
1857, kiedy cło nie wysokie Prusakom w Mysłowicach płacić musieli,
przecie znajdywali rachunek w takiej manipulacji, pomimo opłaty cła,
agia i posełki koleją! I obliczono dokładnie, że nasi kupcy zboża w roku
1857, który dla handlu zbożowego wcale nie był ruchliwym, za tę
manipulacyę zapłacili Prusakom cła w Mysłowicach 34838 złr. 46 kr. m. k.
srebrem! Austryacka komora nic nie dostała -- a przewieziono tym
sposobem z granicy Królestwa na Baranie o 2 mil od Krakowa naturalnie
rzemiennym dyszlem przez Kraków Mysłowice na powrót do Krakowa:
pszenicy 219885 centnarów
żyta 155820 „
jęczmienia 71861 1/4 „
owsa 22101 1/2 „
grochu i bobu 32561 2/4 „
Któż zyskał, -- kto stracił owe trzydzieści i kilka tysięcy złr. -- ? A
jakżeby się nam dziś dla głodnych przydały...
Ale niech czytelnik łaskawy nie sądzi, że my zdradzamy tu tajemnicę
naszych krakowskich kupców, -- i niech się nie lęka, że jak rząd tu
wyczyta donieslenia o tej zdrożności, to pewnie straszne będzie śledztwo
i srogie karanie winnych! -- Boże uchowaj, nic nie będzie! Rząd nasz wie
o tem bardzo dokładnie już od lat dziesięciu, a myśmy ciekawą tę sprawę,
która się nie jednemu w zaścianku Arkadyi żyjącemu prostaczkowi wyda jak
bajka z Tysiąca i jednej nocy, -- myśmy ją dosłownie wypisali właśnie z
raportów Izby handlowej krakowskiej do ministerium od lat kilku do
uprzykrzenia słanych, -- powtarzanych!
Otóż zdało nam się, że nie zawadzi, żeby i sejm o tem wiedział, i próżne
dotąd starania Izby handlowej, -- choćby też _ex re_ głodu poparł.
Pojmujemy, że tam ktoś za stolikiem w Wiedniu musiał wyrozumować sobie,
że on tem dobrodziejstwo świadczy Galicyi, ułatwiając jej wywóz zboża za
granicę; -- pojmujemy, że dobre miał intencye; -- ale tego pojąć nie
możemy, jak mógł ten ktoś nie wiedzieć, że Galicya więcej przywozi niż
wywozi; że jej raczej przywóz aniżeli wywóz ułatwiaćby należało. A choć
zawiłe, niesłychanie zgmatwane są urzędowe! zestawienia statystyczne, to
przecie nawet z tych, acz zupełną nieznajomość najprostszych zasad
rolniczej statystyki, czy też ich lekceważenie znamionujących wykazów
Czörnigowskich, mógłby tej prawdy był dociec!
Słyszymy postronnie, że hr. Larisch przecie się zaczął rozglądać w tej
sprawie, i donoszą nam z Wiednia, że prawdopodobnie obniżą cło zbożowe
od Kongresówki, ale tylko wzdłuż granicy dawnego krakowskiego okręgu!
Otóż właśnie idzie o to, żeby bez szczególnej dla nas tu protekcyi, cała
Galicya doświadczyła ulgi tego obniżenia.


III.

*Kongresówka* jest spichrzem Krakowa i zachodniego tatrzańskiego
Podgórza; a równie jak Węgry spichrzem Podgórza średniego od _Gorlic_ po
_Klimiec_ w Stryjskiem, tak znowu w latach nieurodzaju zasila się
wschodnie nasze Podgórze z Podola i Wołynia. Północna granica kraju
naszego rzadko bardzo żywi się chlebem Kongresówki; najczęściej owszem
śle tam swe plony Wisłą i Bugiem do Gdańska. Tak było od wieków, tak
jest i po wsze czasy tak będzie! Bo tego przyrodzonego ładu obopólnych
stosunków nie zmienią, nie odwrócą ani traktaty, ani komory!
W czasie urodzaju u nas, nic rząd nie straci na ulżenia cła; -- w czasie
głodu zaś cło wprawdzie straci, ale ratując głodnych, wzmoże sobie siłę
ich produkcyjną, zapewni podatki -- a więc zyska raczej!
Zapewne, że dziś, gdy Wołyń i Podole, a nawet Multany nieurodzajem
dotknięte zarówno z naszą wschodnią połacią, mniej nam pożytku
przyniesie celnicze ulżenie; ależ przynajmniej upadnie pozór
nietroskliwości rządu, i uspokoi umysły, -- a i to coś warte.
Tak postąpiła Rzesza niemiecka w latach 1846, 1847, 1848, tak Saksonia
zniosła cło zbożowe w r. 1852 od Austryi zupełnie, na czas od marca po
koniec sierpnia; -- i bardzo zbawienne były tam skutki zniżenia cła
zbożowego; -- tak cesarz francuski zniósł cło portowe od zboża
wszelkiego w r. 1853.
Ale zbawienność tej ulgi zależy głównie od *wczesnego* jej zarządzania.
Dla tego wniosek ten jako bardzo naglący polecamy rozwadze sejmu
naszego; -- a choćby też i deputacyę o to wyprawić do Wiednia!
Trudniejsza sprawa z obliczeniem potrzeby: bo brak wszelkich
statystycznych danych o wysiewie i plonie, niemożebnem prawie czyni
obliczenie niedoboru!
Zamiast tedy zaciekać się w bezzasadne kombinacye, lepiej może oprzeć
się na niewątpliwych cyfrach dowozu w czasie ostatniego wielkiego
niedostatku w r. 1847. Wtedy to Galicya w swej zachodniej połowie
dotknięta ciężkim nieurodzajem, nie zasilana zupełnie ani z Prus jeszcze
głodniejszych, ani z zachodniej części Kongresówki, bo ztamtąd po
największej części zasilała się Rzesza niemiecka: w dwóch-trzecich z
krajów Zabranych, a w trzecinie z Węgier sprowadziła żyta razem do pół
miliona korcy. Ale pamiętajmy, że jeszcze wtedy szeroko po łanach
naszego Podola rozsiadły się, by sioła rozległe, -- sterty dawnych
zapasów zboża!
Gdy tedy zważymy, że dziś przeciwnie, zachód Galicyi, acz skąpo, ale
przecie jako tako zebrał, a właśnie głód zagraża Podolanom i wschodniemu
Podgórzu; że ani z Multan, gdzie rząd starym trybem uciekł się nawet do
zabronienia wywozu, ani nawet może z Zabranych krajów pomoc nam nie
przyjdzie; zważywszy nadto, że nieoględni nasi handlarze, nie
zorganizowani, nie przezorni, nie zamożni, z dnia na dzień tylko zysku
chciwi: zamiast gromadzić w dobre lata zapasy w kraju, chytrym Prusakom
wywożą nawalnie żyto z całego zachodniego obszaru kraju od Tarnowa, z
Kongresówki i z Węgier, aby je prawdopodobnie na wiosnę ztamtąd napowrót
przywozić nam na przeżycie przednowku; -- gdy to wszystko zważymy, nie
odbiegniemy od prawdopodobieństwa, jeźli zaznaczymy, iżby do miliona
korcy żyta zapewnić wypadło krajowi!
Jak to zapewnić? -- jeszcze trudniej orzec.
W różnych krajach różnemi czasy w zarozumieniu wszechmocy władzy,
używały rządy środków rozkazu -- przemocy. Spisywano zapasy, zakazywano
je przedawać bez pozwolenia urzędów, dyktowano, ile kto ma zakupić na
potrzebę domu, -- wzbraniano wywozu za granicę, wyznaczano piekarzom,
jak wielkie chować muszą zapasy mąki. Dla osobliwości zapiszemy tu, że w
Austryi n. p. jeszcze w r. 1805 każdy piekarz musiał _pod karą 25 kijów_
mieć zawsze zapas gotowy mąki na 14-dniową potrzebę wypieku chleba, a we
Lwowie na sześć tygodni. --
Radzi też wówczas stanowili taxę zboża, zakładali rządowe magazyny,
policya nawet z zegarkiem w jednej, z kijem w drugiem ręku, regulowała
na godziny przedaż i kupno na targowicach.
Postęp nauki gospodarstwa społecznego, a nie mało też i ciężkie, a
niekiedy krwią spłacane doświadczenia zburzyły cały ten arsenał
teoretycznych a raczej despotycznych przyborów, -- cały ten Babel taniej
mądrości przemocy!
Od czasów _Dioklecyana_ do srogiej pamięci szaleństw Konwentu, ileż to
krwi popłynęło w obronie i w skutku błędnych zarządzeń ku ulżeniu głodu!
Wielka rewolucya francuska była bez wątpienia wynikiem głębokiego
rozstroją społecznych stosunków, -- do rozpłomienienia namiętności wieki
tam nagromadziły zarzewia nie mało; -- ale to pewna, że pod grozą głodu,
a jeszcze więcej pod brzemieniem błędów w wyborze środków zaradczych,
ona tam dojrzała. A jeżeli nie ulega wątpliwości, że głód ówczesny stał
się bogdaj czy nie głównym powodem rozzwierzęcenia przerażonego ludu, --
to nie mniej też zaiste popchnęły go do tego nierozsądne, -- powiedzmy
wzręcz barbarzyńskie rozporządzenia ówczesnych rządów. I trudno zważyć,
kto więcej hańby rządowi, a sromu ludzkości przyczynił, czy Ludwik XVI
dekretem swoim z 13 lipca 1777, czy konwent krwawą exekucyą uchwały
swojej z 3 maja 1793; że już bezecną proklamacyę _Chaumetta_, z 14
października 1793 pominiemy, jakbyśmy radzi, żeby ją dzieje obłędu
ludzkości zatarły w niepamięć!
Doświadczenia czasu głodu w bieżącem już stuleciu zebrane przekonały
powszechnie, że najlepszą polityką szły te rządy, gdzie zupełną
zostawiano swobodę rozwoju handlu zbożowego, -- nie krzyżując biegu
onego czynnem wdawaniem się rządu w zakupno zboża, ani urządzaniem
kosztownych magazynów, co zbytecznie zniżając cenę ziemiopłodów, zwala
pospolicie całe brzemię klęski na barki rolników, gdy przeciwnie swoboda
targów to brzemię na całą ludność w równym udziale rozkłada.
Obok takiego zdrowej polityki działania, ze starej rutyny zostały
podziśdzień wszelako jeszcze niektóre praktyki, mniej więcej niewinne,
mniej więcej skuteczne, -- a z któremi trudno się rozstać nawet nowej
szkole gospodarstwa społecznego.
Ulubionym arkanem na biedę głodową po nowsze nawet czasy był zakaz
wywozu zboża z kraju głodem zagrożonego.
Ogłosił taki zakaz temi dniami książę Kuza w Księstwach naddunajskich,
chyba głównie dla skonstatowania swej niepodległości, aby jak w roku
1832 -- nie kazał Sułtan odstawić sobie do Konstantynopola całego zapasa
pszenicy od potrzeby domowej księstw zbywającego, -- gdzie według
własnego uznania udzielał jej piekarzom!
Niema co mówić, rachunek na oko prosty i słuszny: Co nie wyjdzie z
kraju, to w kraju zostanie, -- mniej tedy braknie! -- Ale cóż, kiedy tu
ostrzega mądra przypowieść: _Hodie mihi cras tibi!_ -- „_Jaką miarką
mierzysz, taką ci odmierzą_!” Uczy też doświadczenia, że kraje, którym
bronimy wywozu, zawsze prawie bądź zaraz, bądź w danym razie odpłacają
wzajemnie podobnym zakazem.
Ostatni raz Austrya użyła tego środka w roku 1847 przeciw Saksonii i
Bawaryi, obu sobie przyjaznym i pokrewnym dworom -- zamykając im dowóz
zboża z Czech. Rozboje i walki krwawe straży granicznej z przemytnikami,
a nawet wprost z proletariatem, roznamiętniły sprawę, która wpływ swój
później na szerszem objawiła polu. Wié Austrya dziś, ile jej krok ten
zaszkodził w Niemczech, -- ile rozognił tam niechęć ku niej w wypadkach
1848 roku! Bawarya też na odwet zbroniła wywozu swojego zboża do Tyrolu,
regularnie przedtem ziarnem bawarskiem żywionego; i pamiętamy, jak w
skutek tej „krzyżowej sztuki” Tyrolczycy ciężko rozżaleni, aż do Czech i
Morawy po ziarno zapędzać się musieli.
Klęska głodowa roku 1847 wszystkie rządy zachodniej Europy pobudziła do
czynnego przeciw niedostatkowi zboża działania. Różne tam z dawnych
praktyk czyniono experymenta; -- dziś rozważywszy stan rzeczy
krytycznie, znakomici ekonomiści zgodnie przyznają palmę rządowi
saskiemu, który najroztropniej wtedy postępował, i mimo całej grozy
położenia, mądrością zarządzeń swoich uchronił lud od pomoru, kraj od
upadku! Ale tez głównem znamieniem jego ówczesnej polityki było
pozostawienie zupełnej swobody handlu zbożowego, a obok kilku
szczególnych zarządzeń, wielka na wsze strony wyrozumiałość i oględność.
Nie ścieśniając bynajmniej ruchu handlu zbożowego, -- nawet przeciw
Austryi nie użył odwetu, i pomimo surowych tam przeciw żebrakom ustaw,
wówczas z uczucia chrześciańskiej litości, zarówno jak rostropności
politycznej: nie tylko dla swoich głodnych żebrzących był wyrozumiałym,
ale nawet żebrakom, tłumnie z Czech napływającym nie bronił szukać w
uciśnionej Saksonii zarobku, a choćby jałmużny!


IV.

Przeciwni z zasady, jak równie z uwzględnienia szczególnych naszych
stosunków wszelkiemu ścieśnieniu i dręczeniu krajowego handlu zbożowego,
-- ani pragniemy, anibyśmy też wymagać mogli, żeby Austrya zakazem
wywozu zboża z Galicyi do Prus, utrudniała sobie stosunki z niedobrym
sąsiadem i tak już bardzo naprężone.
Z drugiej wszakże strony wolno nam i powinniśmy, równie jak oni gorliwie
i oględnie zakrzątnąć się o dostawę żyta dla Pokucia i głodem dziś już
dotkniętych wschodnich gór naszych!
Dla poruszenia i przeprowadzenia tej koniecznej z Prusami konkurencyi
należałoby oprócz proponowanego poprzednio
1. zniesienia lub przynajmniej obniżenia cła od północnych i wschodnich
granic kraju; --
2. wyjednać u zarządu kolei galicyjskiej zniżenie ceny transportu z
Krakowa do Lwowa wyłącznie dla żyta i owsa, na czas od a stycznia po
koniec czerwca 1866.
Nie pora nam rozważać, dlaczego ze wszystkich kolei żelaznych
austryackich, właśnie kolej galicyjska najwyższą przyjęła taryfę, ani tu
rozbierać, ażali nie głównie wygórowana taryfa zawiniła, że ta kolej
galicyjska w jedenasta miesiącach po koniec listopada r. b. -- o
1,760,507 guldenów mniej ma dochodu, aniżeli w tym samym okresie czasu
roku zeszłego, gdzie przecie ruch handlu zbożowego w kraju mniej był
ożywionym; -- ani wreszcie zastanawiać się nad tem, jak może na
równolegle z koleją bieżącym gościńcu od Rzeszowa do Lwowa konkurować z
nią konna furmanka? Jej to rzecz i stowarzyszonych. -- Zważywszy jednak,
że kolej północna od Krakowa do Mysłowic i do Wiednia, jak to i w
Raichsracie wiedeńskim omawiano, bardzo znaczne Prusakom poczyniła
koncesye w przesyłce zboża i spirytusu, nie bez znacznej bez wątpienia
dla siebie korzyści, -- tuszyć możemy, że połączonym sejmu i rządu
usiłowaniom uda się przecie i galicyjską kolej do podobnych koncesyj
nakłonić. Dziś już cena korca żyta we Lwowie tylko o 9 cent. w. a niższą
jest od ceny jego w Wrocławiu -- więc nawet już nie o całą taxę taryfy
od Krakowa!
You have read 1 text from Polish literature.
Next - O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 2
  • Parts
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 1
    Total number of words is 4016
    Total number of unique words is 1910
    18.1 of words are in the 2000 most common words
    25.7 of words are in the 5000 most common words
    30.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 2
    Total number of words is 4046
    Total number of unique words is 2005
    16.5 of words are in the 2000 most common words
    23.5 of words are in the 5000 most common words
    28.2 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 3
    Total number of words is 4061
    Total number of unique words is 1931
    18.2 of words are in the 2000 most common words
    26.3 of words are in the 5000 most common words
    31.3 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 4
    Total number of words is 3988
    Total number of unique words is 2056
    16.0 of words are in the 2000 most common words
    23.0 of words are in the 5000 most common words
    28.5 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • O Sprawie Glodowej W Galicyi 1866 - 5
    Total number of words is 1270
    Total number of unique words is 809
    22.8 of words are in the 2000 most common words
    29.3 of words are in the 5000 most common words
    34.4 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.