Anhelli - 1
ANHELLI
=ANHELLI=
przez
JULIUSZA SŁOWACKIEGO
PARYŻ.
W KSIĘGARNI I DRUKARNI POLSKIÉJ,
Przy ulicy Marais Saint-Germain, n^o 17 bis
1838.
STEFANOWI H.
NA
PAMIĄTKĘ SPOTKANIA SIĘ W ZIEMI
ŚWIĘTÉJ I POD GÓRAMI
LIBANU.
ROZDZIAŁ I.
Przyszli wygnańce na ziemię Sybirską i obrawszy miejsce szerokie,
zbudowali dom drewniany aby zamieszkać razem w zgodzie i w miłości
braterskiéj; było zaś ich około tysiąca ludzi z różnego stanu.
A rząd dostarczył im niewiast aby się żenili, albowiem dekret mówił
że posłani są na zaludnienie.
Przez jakiś czas był pomiędzy niemi wielki porządek i wielki smutek,
albowiem nie mogli zapomnieć że są wygnańcami i że już nie zobaczą
ojczyzny; chyba Bóg zechce...
A gdy już zbudowali dom i każdy się zajął swoją pracą oprócz ludzi
którzy chcieli aby je nazywano mądrymi i zostawali w bezczynności
mówiąc: oto myślémy o zbawieniu ojczyzny; ujrzeli raz wielka gromadę
ptaków czarnych lecącą z północy.
Za ptakami zaś ukazał się obóz jakoby i tabor i sanie zaprzężone
psami i trzoda renów z gałęzistemi rogami i ludzie na łyżwach niosący
oszczepy; był to cały lud Sybirski.
Na czele zaś szedł król ludu a zarazem xiądz, ubrany podług zwyczaju
w futrach i w koralach, na głowie zaś miał wieniec z wężów nieżywych
zamiast korony.
Więc mocarz ów przybliżywszy się do gromady wygnańców przemówił
językiem ich ziemi: Witajcie!
Oto ja znałem ojców waszych także nie szczęśliwych i widziałem jak
żyli bogobojnie i umierali mówiąc: Ojczyzno! Ojczyzno!
Więc chcę być przyjacielem waszym, i zrobić przymierze między wami
a moim ludem, abyście byli w ziemi gościnnéj i w kraju dobrze
życzących.
A z ojców waszych już nie żyje żaden oprócz jednego, który jest już
stary i mnie sprzyja; a mieszka stąd daleko w samotnéj chacie.
Jeżeli chcecie aby przyjaciel ojców waszych był przewodnikiem waszym,
zostanę z wami i lud mój opuszczę; albowiem wy jesteście
nieszczęśliwsi.
Mówił jeszcze dłużéj starzec ów i uszanowali go i zaprosili do
swojéj szopy.
I zrobiono przymierze z ludem Sybirskim który się rozszedł i zamieszkał
w swoich śnieżnych siołach; a król jego został z wygnańcami aby je
pocieszał.
I dziwiono się mądrości jego; mówiąc oto jéj zapewne od ojców
naszych nabył, a słowa jego są od przodków naszych.
Nazywano go zaś Szamanem, tak albowiem nazywa lud Sybirski królów
i xięży swoich którzy są czarownikami.
ROZDZIAŁ II.
Rozpatrzywszy się Szaman w sercach owéj zgrai wygnańców, rzekł sam
w sobie: zaprawdę nie znalazłem tu czegom szukał, oto serca ich słabe
są i dadzą się podbić smutkowi.
Dobrzy byliby z nich ludzie w szczęściu ale je nędza przemieni w ludzi
złych i szkodliwych. Co uczyniłeś Boże?
Azaż każdemu kwiatowi nie dajesz dokwitać tam gdzie mu jest ziemia
i życie właściwe? dla czegóż ci ludzie mają ginąć?
Wybiorę więc jednego z nich i ukocham go jak syna, a umierając oddam
mu ciężar mój, i większy ciężar niż mogą unieść inni; aby w nim
było odkupienie.
I pokażę mu wszystkie nieszczęścia téj ziemi, a potém zostawię
samego w ciemności wielkiéj z brzemieniem myśli i tęsknot na
sercu.
To powiedziawszy przywołał do siebie młodzieńca imieniem Anhelli
i położywszy na nim ręce wlał w niego miłość serdeczną dla ludzi
i litość.
A obróciwszy się do gromady rzekł: odejdę z tym młodzieńcem abym mu
pokazał wiele rzeczy bolesnych, a wy zostaniecie sami uczyć się jak
znosić głód, nędzę i smutek.
Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przyjdzie z was do przyszłych pokoleń
i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi
martwych.
A to o czém pomyślicie wypełni się i Wielka radość będzie na ziemi
w on dzień zmartwychwstania.
Lecz wy będziecie w grobach, i całuny będą na was spruchniałe;
wszakże wasze groby będą święte, a nawet Bóg od ciał waszych
odwróci robaki, i ubierze was w umarłych dumną powagę... będziecie
piękni.
Tak jak ojcowie wasi którzy są W grobach; bo spojrzycie na każdą
czaszkę ich; nie zgrzyta ani cierpi lecz spokojną jest i zdaje
się mówić: dobrzem uczyniła.
Czuwajcie nad sobą, bo jesteście jak ludzie stojący na podniesieniu;
a ci co przyjdą widzieć was będą.
Oto powiedziałbym Wam tajemnicę że jednych dusze idą w słońce,
a drugich dusze oddalają się od słońca na ciemne gwiazdy, lecz
nie zrozumiécie mnie!
Powiedziałbym wam dla czego żyjecie i dla czego się rodzą milijony
dusz nowych i na jaki cel dane jest ciało: lecz nie pojmiecie mnie!
Lecz mówię wam bądźcie spokojni nie o jutro, lecz o dzień który
będzie jutrem śmierci waszéj.
A gorsze jest jutro życia, niż jutro śmierci. Choć nie tak myślą
ludzie podli i ludzie małego serca.
Rzekły więc do Szamana zgraje: któż ci dał władzę nauczać o życiu
i o śmierci? oto mamy między sobą xięży, do nich należy słowo
Boskie.
Na to im odpowiedział Szaman: słyszeliście o Mojżeszu i o cudach
które czynił? Jam jest Mojżesz między Sybirskim ludem a cudy
czyniłem straszniejsze niż tamten co przed wiekami.
A nie wyszedłże z zorzy północnéj Anioł kiedym go wywołał
z płomieni? spytajcie ludu mojego.
Na moje słowo ten śnieg stał się krwią, a te słońce sczerniało jak
węgiel; wiele bowiem we mnie jest Boga.
Lecz nie kuście mnie o cudy; albowiem jesteście ludem starym
a wskrzesić was cudem jest. Oto proście Boga.
Aby was wskrzesił mowie i dobył z mogiły i uczynił was narodem
który drugi raz kładziony jest w kołysce i spowity; by wyrósł
prosty i nie skrzywiony na ciele.
Tak mówił Szaman; i nie śmieli mu odpowiedzieć wygnańce; lecz
przyrzekli z ludem Sybirskim chować przymierze.
ROZDZIAŁ III.
A oto raz nocą, obudził Szaman Anhellego mówiąc mu: nie spij ale chodź
ze mną, albowiem są rzeczy ważne na pustyni.
Wdziawszy więc białą szatę Anhelli udał się za starcem, i szli przy
blasku gwiazd.
Niedaleko więc zaszedłszy ujrzeli obóz cały małych dzieciątek
i pacholąt gnanych na Sybir, które odpoczywały przy ogniu.
A we środku gromadki siedział pop na tatarskim koniu, mający u siodła
dwa kosze z chlebem.
I zaczął owe dzieciątka nauczać podług nowéj wiary ruskiéj i podług
nowego katechizmu.
I pytał dzieci o rzeczy niegodne a pacholęta odpowiadały mu przymilając
się, albowiem miał u siodła kosze z chlebem i mógł je nakarmić;
a były głodne.
Więc obróciwszy się ku Anhellemu Szaman rzekł: powiedz! nie
przebrałże miary ten xiądz zasiewając złe ziarno i każąc czystość
dusz tych maleńkich?
Oto zapomniały już płakać po matkach swoich i tu się wdzięczą do
chleba jak małe szczeniątka; szczekając rzeczy złe i które są
przeciwko wierze.
Powiadając że Car jest głową wiary i że w nim jest Bóg i że nic
nie może rozkazać przeciwko duchowi świętemu, nakazując nawet
rzeczy podobne zbrodniom, albowiem w nim jest duch święty.
Użyję więc przeciwko temu xiędzu, ognia niebieskiego aby go spalić
i stracę go w oczach dzieciątek.
A skoro wyrzekł Szaman słowo przekleństwa zapalił się ów pop na
koniu, i wyszły mu z piersi płomienie które się złączyły
w powietrzu nad głową.
I przelękniony koń unosić go zaczął po stepie palącego się; a potém
wzdrygnąwszy się zrzucił z siebie węgiel siedzący na siodle do
ostatka.
A oto na owym pruchnie człowieka chodziły skry..... jak owe iskierki
które są na spalonym papierze błędne i snujące się w różne strony.
Przybliżywszy się więc Szaman ku dzieciątkom rzekł: nie lękajcie
się; Bóg z wami.
Ogień przestraszył was jak gołąbki spiące, aleśćie zasypiały
w domie pożaru i ciałka wasze już więdły.
I wyciągały do starca raczki owe dzieciny krzycząc: staruszku weź nas
z sobą!
I rzekł Szaman: gdzież was zaprowadzę? oto ja idę w drogę śmierci,
chcecież abym was wziął i ukrył pod płaszczem i wysypał was z poły
mojéj przed panem Bogiem.
Odpowiedziały mu dzieciątka: weź nas i zaprowadź nas szerokiemi
gościńcami aż do matek naszych.
I wszystkie krzyczeć zaczęły z wielka dumą: my Polaki odprowadź nas
do ojczyzny i do matek naszych--aż Szaman począł płakać uśmiechając
się...
I nie mógł odejść bo mu jedna dziecina usnęła na płaszczu, i na pole
płaszcza jego, wtenczas gdy rozmawiał.
A przybywszy kozacy patrzali w zadumieniu na owe dzieło; i zaczęli
odganiać dzieciątka od ludzi obcych, nie śmiejąc jednak bić żadne
pamiętni na ów ogień.
ROZDZIAŁ IV.
I przechodził Szaman z Anhellim pustemi drogami Syberyi, gdzie stały
turmy.
I widzieli twarze niektórych więźni przez kraty patrzących się na
niebo smutne i blade.
A przy jednéj z onych turm spotkali ludzi niosących trumny i zatrzymał
je Szaman każąc otworzyć.
Więc gdy zdjęto trumien wieka, wzdrygnął się Anhelli widząc że
umarli byli jeszcze w łańcuchach i rzekł: Szamanie oto się boję żeby
nie zmartwychwstali ci umęczeni.
Obudź którego z nich albowiem masz siłę cudów; obudź tego starca
z siwą brodą i z białemi włosami: bo mi się zdaje żem go znał
żywym.
A Szaman spojrzawszy surowo rzekł: Cóż więc? Oto go wskrzeszę a ty
go znów zabijesz. Zaprawdę i dwa razy go wskrzeszę i dwa razy od
ciebie śmierć weźmie.
Lecz niech będzie jak żądasz, abyś wiedział że śmierć nas ochrania
od smutków które już się były w drogę ku nam wybrały a znalazły nas
martwémi.
Tak mówiąc spojrzał Szaman na starca w trumnie i rzekł: wstań!
A ciało w łańcuchach podniosło się i usiadło, patrząc się na ludzi
jak człowiek spiący.
A poznawszy go wtenczas Anhelli rzekł: witaj człowieku możny niegdyś
w radzie i jeden z najmędrszych.
Cóż więc przywiodło ciebie w więzieniu abyś się spłaszczył przed
władzą i uczynił owe wyznanie winy o którém słyszeliśmy?
Dla czego zaparłeś się serca twojego i przeszłości twojéj? czy ci
mękami odebrano rozum i pamięć? Cożeś uczynił!
Zaszkodziłeś nam; albowiem dziś mówią do nas ludzie obcy: oto
przewodnicy wasi zapierają się i zmieniają serca dla narodu a tylko
ludzie mali trwają w stałości.
Ta więc stałość małych uporem jest gdy ludzie pierwsi w narodzie
uznają błąd swój nie spodziewając się nawet przebaczenia.
A gdy to mówił Anhelli stało się podług słów Szamana, że
wskrzeszony ów jęknąwszy umarł na nowo.
Rzekł więc Szaman: zabiłeś go Anhelli powtarzając ludzkie obmowy
i oszczerstwo o którém nie wiedział przed śmiercią.
Lecz ja go wskrzeszę raz drugi, a ty się strzeż abyś go powtórnie
o śmierć nie przyprawił.
To powiedziawszy zbudził umarłego, i podniósł się ów człowiek
w trumnie łzy wylewajac z otwartych powiek.
I rzekł doń Anhelli: przebacz bom nie wiedział że mówię obmowę
i oszczerstwo.
Oto widziałem cię w radzie narodu z bratem twoim, i widziałem wasze
dwie głowy zawsze razem, a białością podobne dwóm gołębiom które
razem zlatują na proso.
Bo zaprawdę że jak dwaj gołębiowie zlatywaliście na urnę projektów
i wypuszczaliście ziarno praw; a na plewy wasze zlatywali się maleńcy
wróblowie świergocąc o rzeczach mniejszéj wagi.
Przebacz mi że was równam ptakom Bożym i rzeczom błahym; ale białość
wasza i prostota tak każe.
O nieszczęśliwi! oto jeden na cmentarzu Sybirskim szuka spocznienia,
a drugi leży pod różami i cyprysami Sekwany. Biedni gołębiowie
i rozłączeni i umarli!
Usłyszawszy owe słowa wskrzeszony, krzyknął: mój brat! i powalił się
w trumnie i umarł.
A Szaman rzekł do Anhellego: na cożeś mu powiedział o śmierci brata?
oto chwila a dowiedziałby się od Boga i spotkałby się z bratem miłym
w krainie niebieskiéj.
Stało się! Niech zakryją te trumny i zaniosą je na cmentarz. A ty nie
proś mnie więcéj abym wskrzeszał tych którzy spią i odpoczywają.
ROZDZIAŁ V.
I tak odbywali Szaman z Anhellim wędrówkę po ziemi smutnéj i po
gościńcach pustych i pod szumiącemi lasami Syberyi; spotykając ludzi
cierpiących i pocieszając ich.
A oto jednego wieczora przechodzili około cichéj i stojącéj wody, nad
którą rosło kilka wierzb lamentujących i mało sosen.
A Szaman ujrzawszy wyskakujące rybki ku zorzy wieczornéj rzekł: oto
widzisz tę płotkę co przeleciała przez powietrze i znów utonęła.
A teraz opowiada siostrom swoim na dnie że zobaczyła niebo i opowiada
o niebie różne rzeczy i s tego ma sławę między inszemi rybkami.
Słuchając więc powieści o niebiosach zapłyną do sieci i jutro będą
przedawane na rynku.
Nie jestże to nauka dla ludzi, i dla tych którzy za ludźmi
rozpowiadającemi o Bogu i o niebiosach wędrują girlandami a tak dają
się ułowić sieciom ludzkim i przedawani są.
A chorobą zgubną mówię: jest melancholija i zamyślenie się zbytnie
o rzeczach duszy.
Dwie są bowiem melancholije: jedna jest z mocy, druga ze słabości;
pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi
topiących się.
Mówię ci o tém; albowiem poddajesz się smutkowi i tracisz nadzieję.
Tak mówiąc nadeszli na gromadę Sybirców którzy łowili ryby
w jeziorze. A rybacy owi spostrzegłszy Szamana przybiegli ku niemu
mówiąc: Królu nasz! opuściłeś nas dla ludzi obcych i smutni jesteśmy
nie widząc ciebie między nami.
Zostań przez te noc a zastawiémy wieczerzę i pościelemy ci łoże
w łodzi.
Usiadł więc Szaman na ziemi a kobiety i dzieci rybaków otoczyły go
i zadawały mu różne pytania na które Szaman odpowiadał z uśmiechem,
bo były błahe.
Lecz po wieczerzy gdy wstał xiężyc i rozciągnął swoje światło po
gładkiéj wodzie, jakoby gościniec złoty ku południowi:
Kobiety i dzieci zaczęły gadać smutniéj, mówiąc: oto opuściłeś
nas! i nie robisz więcéj cudów między nami.
Więc zaczęliśmy wątpić o rzeczach wiary, i wątpiémy nawet czy jest
w nas jaka dusza.
Na to Szaman uśmiechnąwszy się rzekł: chcecież abym duszę pokazał
oczom waszym?
A wszystkie dzieci i kobiety zawołały zgodnie: chcemy! uczyń to!
Obróciwszy się więc Szaman do Anhellego rzekł: cóż uczynię z tą
zgrają kawek? Chceszli abym ciebie uśpił i duszę twoją wywoławszy
z ciała pokazał ją tym ludziom.
Anhelli odpowiedział mu: czyń jak ci się podoba, jestem w twojéj
mocy.
Przywoławszy więc Szaman jedne dzieciątko z gromady, posadził je
na piersiach Anhellemu, który się był położył jak do snu, i rzekł
do owego dzieciątka:
Oto połóż twe rączki na czole tego młodzieńca i zawołaj go trzy razy
imieniem Anhelli!
I stało się że na dziecka wołanie wyszedł z Anhellego duch mający
postać piękną i barwy rozmaite i skrzydła białe na ramionach.
A ujrzawszy się wolnym poszedł ów Anioł na wodę i po słupie
światłości xiężycowéj odchodził na południe.
Gdy więc już był daleko i na środku stawu rozkazał Szaman owéj
dziecinie zawołać duszę aby wróciła.
I obejrzał się duch jasny na wołanie dziecka i powracał leniwo
po złotéj fali wlekąc po niéj końce skrzydeł obwisłych ze smutku.
A gdy mu rozkazał Szaman wstąpić w ciało człowieka, jęknął jak
harfa rozbita i wzdrygnął się; lecz posłuchał.
A zbudziwszy się Anhelli, usiadł i zapytał co się z nim stało?
Odpowiedzieli mu rybacy: Panie! widzieliśmy duszę twoję i prosiemy
cię bądź królem naszym! albowiem nie w takiéj jasności ubrani są
królowie Chińscy, jak dusza która jest z twego ciała.
A nie widzieliśmy nic jaśniejszego na ziemi oprócz słońca;
i nic jaśniéj migającego oprócz gwiazd które są różowe i sine.
Skrzydeł takich nie mają łabędzie przelatujące w maju przez ziemię
naszą.
A nawet uczuliśmy woń; jakby woń tysiąca kwiatów i zapach konwalii.
Słysząc o tém Anhelli obrócił się do Szamana i rzekł: prawdaż to
jest? a Szaman rzekł: prawda--opętanyś jest przez Anioła.
Cóż więc zapytał Anhelli uczyniła dusza moją będąc wolną? powiedz,
bo niepamiętam.
Odpowiedział mu Szaman: oto poszła po tym gościńcu złotym co jest
na wodzie od xiężyca i uciekała w tamtą stronę jak człowiek co
się spieszy.
A na te słowa spuścił głowę Anhelli i zamyśliwszy się zaczął
płakać mówiąc: oto chciała powrócić do ojczyzny.
ROZDZIAŁ VI.
Uspokoiwszy więc Szaman płacz w Anhellim opuścił rybaków i odszedł
w pustynie.
A xiężyc jeszcze był wysoko gdy zaszli do chaty starego człowieka,
który przywitał Szamana jak dawnego przyjaciela. Był to jeden
z wygnańców Barskich... ostatni.
Chata jego ocieniona szeroka jabłonią i pełna gniazd gołębich,
i śpiewająca od świerszczów ustronna była i spokojna.
I postawił ów starzec przed gośćmi cynowy dzban, chleby i jabłka
czerwone, a potém zaczął jak zwykle rozmowę o dawnych czasach
i o ludziach już umarłych.
Nie wiedział zaś nic że nowe pokolenie w Polszcze i nowi byli rycerze
i nowi męczennicy; i nie chciał Wiedzieć o tém będąc człowiekiem
przeszłości.
A nie było już w nim żadnéj pamięci, ale była pamięć o rzeczach
które mu się zdarzyły za młodu; lecz o dniu wczorajszym nie wiedział
i nie myślał o jutrze.
A utrzymywał się z robaczków które nazywają czerwcem; i z nich
płacił podatek Carowi, a był właśnie dzień składania daniny.
Jakoż o godzinie późnéj zajechał przed chatę celnik, i napiwszy się
ze dzbana dopomniał się o rzecz winną.
Stary więc ów człowiek obnażył się ze wszystkiego aby wystarczył
podatkowi i sługę onego zbogacił.
A zabrawszy wszystko celnik wychodził z chaty mówiąc: oto masz
jabłoń owocami okrytą, muszę z niéj wziąść dziesięcinę.
To powiedziawszy, sługom swoim rozkazał trząść drzewo stare
i rozrosłe, a Szaman do Anhellego rzekł:
Pójdź i stań pod jabłonią, a nic nie mów do tych co trzęsą drzewem,
aż się moc Boska pokaże.
Poszedł więc Anhelli i stanął pod ulewą jabłek czerwonych, jak
człowiek spokojny.
A oto jabłoń okryła się wielką jasnością, a owoce na niéj stały
się gwiazdami i błyszcząc bardzo nie upadały więcéj.
I gołębie spiące obudziły się myśląc że już jest godzina ranna,
i umywszy pióra wyleciały w powietrze różane.
Więc światłość owa przeraziła celniki, tak że zostawiwszy cały
podatek uciekli w przestrachu i wsiadłszy na wóz odjechali.
A Szaman zawoławszy Anhellego rzekł: chodźmy stąd! albowiem
gospodarz pytać nas będzie jaka władza to czyniémy; a to jest
tajemnicą i znaczenie tych gwiazd tajemnicą jest.
Tak mówiąc otoczył się ciemnością z Anhellim i wyszli.
ROZDZIAŁ VII.
I rzekł Szaman: oto już nie będziemy cudów okazywać, ani mocy
Bożéj, która w nas jest, ale płakać będziemy; bo zaszliśmy do
ludzi którzy nie widzą słońca.
Ani nauk im dawać należy, bo ich więcéj nauczyło nieszczęście;
ani nadziei im dawać będziemy, bo nie uwierzą. W dekrecie co
je potępił napisano było: na wieki!...
Oto są kopalnie Sybiru!
Stąpaj tu ostrożnie, bo ta ziemia brukowana jest ludźmi
spiącymi. Słyszysz? oto oddychają głośno, a niektórzy z nich
jęczą i gadają przez sen:
Jeden o matce swojéj, drugi o siostrach i braciach, a trzeci
o domie swoim i o téj którą miłował sercem, i o łanach gdzie
mu się zboże kłaniało jak panu swemu, i szczęśliwi są teraz
przez sen... lecz się obudzą.
W innych kopalniach wyją zbrodniarze; lecz ta jest tylko grobem
synów ojczyzny i pełna cichości.
Łańcuch co tu szczęka smutny ma głos, a w sklepieniu są różne
echa, i jedne echo które mówi: żałuję was.
Gdy się litował Szaman, weszli strażnicy i żołnierze z lampami
budzić spiące do pracy.
Powstali więc wszyscy z ziemi i rozbudzili się, i szli jak
owce ze spuszczonemi głowami, oprócz jednego który nie wstał,
bo był umarł we śnie.
Więc przystąpiwszy Anhelli do tych co szli na pracę z młotami,
zapytał jednego z nich cichym głosem; kto był ten umarły
i z jakiéj choroby skończył.
Na to mu odpowiedział człowiek blady i aresztant.... Ten
o którego pytasz, xiędzem był, ja go znałem; spowiadał żonę
moją i dzieci w ojczyźnie.
A gdy przyszła wojna siadł na koń z krzyżem w ręku i z bosemi
nogami; a gdy był ogień, przed szeregami stał, krzycząc: za
ojczyznę!... za ojczyznę!
I przywołał go Biskup i wydał katom w ręce, ale wprzódy zdjął
z niego poświęcenie na rynku miejskim i wypuścił z rak pastorał
i omdlał.
A katy pochwycili człowieka Bożego i wepchnęli go w ciasną siermięgę,
a potém go w niéj zamknęli z trudnością, bo był otyły ten człowiek,
i stał bez ruchu jak rzecz martwa.
Więc przywieziono go do kopalni, i udawał że mu jest dobrze na sercu;
alem ja widział że był blady i smutny.
I poddał się rozpaczy i sechł jak stare drzewo. A przystąpiwszy raz do
niego rzekłem: bój się Boga! dla czego się gryziesz?
I rzekł mi z wielką tajemnicą, jak człowiek obłąkany: zapomniałem
wyrazów pacierza... i pogroziwszy mi palcem abym był cicho, odszedł.
I zobaczyłem go raz że brał w ciemności ołów zgniły i truciznę owa
pożywał.
A po kilku dniach rumieniec ceglany wyszedł mu na twarz, a ciało opadło
na kościach jak zmoczone płótno namiotu, oczy zaś miał błyszczące.
A dziś nie wiem jak umarł, bo oto spałem przy nim, a nie słyszałem aby
choć westchnął.
A jeżeli macie serce żałujcie go, bo go znam, był człowiek uczciwy.
Więc Anhelli obróciwszy się do Szamana rzekł: to samobójca!
Lecz Szaman zasłonił oczy i podniósłszy kawałek ołowiu z ziemi
rzekł: ten ołów zabójcą jest i doradcą złym, bo mówił: weź mię
i zjedz, jam jest końcem i spokojnością.
Ten ołów oszukańcem jest, bo się udał przed człowiekiem za Boga,
który sam tylko cierpienie kończy na wieki i serce uspakaja.
A przeklęty, kto przed najmniejszym wichrem pada na ziemię i łamie
się!..... podobny strzaskanéj kolumnie.
Lecz przed wichry silnemi i wam padać wolno... będziecie żałowani.
Cóż więc! odmówią wam poświęconego cmentarza? kto wie jaki jest sen
w niepoświęconéj mogile?
Wszakże lepiéj jest umierać w gromadce dzieci i wnucząt które
płaczą.... i patrzeć na rozwijanie się drzew wiosennych, i mieć
godzinę cichą.
Gdy tak mówił Szaman, otoczyli go kołem nędzarze i rzekli: dobrze
nauczasz, jesteś człowiekiem z serca, a może przysłanym od Boga.
Więc oto wiedz, że przed pięcią dniami upadła skała i zawaliła
jeden z korytarzów, gdzie pracował człowiek pewny stary z pięcią
synami, a strażnicy nie chcą jéj rozwalić prochem mówiąc: to
długa praca, niech umrze.
A my stajemy co dnia przy owéj skale słuchać czy jeszcze żyją;
lecz nie słychać nic w téj jaskini, nawet jęku.
Jeżeliś jest człowiek Boży odwal kamień; może jeszcze żyje ojciec
lub które z dzieci jego.
Spraw przynajmniéj zadziwienie katom naszym uwolniwszy tych ludzi,
albowiem pomrą z głodu.
Przyprowadzili więc Szamana ku owéj skale i stało się wielkie
milczenie, a Szaman podniosłszy oczy w górę modlił się.
I przyszedł wiatr podziemny i wywrócił skałę, tak że otworzyła
się czeluść ciemna i głęboka, a żaden w nią nie śmiał wstąpić
najpierwszy.
Więc Szaman wziąwszy kaganiec wszedł do lochu po rozwalonych
kamieniach, a za nim Anhelli i więźniowie.
I okropny ujrzeli widok! Oto na ciele najmłodszego syna leżał
ojciec, jak pies co położy łapy na kości i gniewny jest.
A oczy tego ojca otwarte błyszczały jak szkło, a czworo innych
umarłych leżało w bliskości leżąc jedni na drugich.
I spojrzawszy na nie Szaman rzekł: co uczyniłem? Oto ojciec żyje
a synowie pomarli już. Dla czegożem się modlił!
Tak mówiąc wyszedł z lochu, a połowa zgrai szła za nim.
ROZDZIAŁ VIII.
A przechodząc daléj, ujrzeli wiele ludzi bladych i umęczonych,
których imiona wiadome są w ojczyźnie.
I przyszli nad jezioro podziemne, i postępowali brzegami ciemnéj
wody która się nie ruszała, a złota była gdzie niegdzie od
światła kagańców.
I rzekł Szaman: jestże to morze Genezaretańskie Polaków? A ci
ludzie sąż rybakami nieszczęścia?
Jeden więc z tych którzy siedzieli smutni nad brzegami czarnéj
wody, z twarzą zadumaną odpowiedział: pozwalają nam odpoczywać,
albowiem dziś są imieniny królewskie i dzień wytchnienia.
Więc usiadamy tu nad ciemną wodą dumać i rozmyślać i odpoczywać;
bo serca nasze są strudzone gorzéj niż ciała.
A oto utraciliśmy niedawno naszego proroka, którego ta skała była
miejscem ulubioném i te wody miłemi mu były.
Człowiek to był blady, z błękitnemi oczyma, wychudły i pełny
ognia.
A oto przed siedmią laty ogarnął go pewnéj nocy duch proroctwa,
i uczuł wstrzęśnienie które było w ojczyźnie i rozpowiadał nam
przez noc całą to co widział, śmiejąc się i płacząc.
A dopiéro o poranku zasmucił się i krzyknął: oto zmartwychwstali,
lecz nie mogą odwalić mogiły! i to powiedziawszy upadł martwy.
A myśmy tu postawili jemu ten krzyż drewniany.
A we dwa lata późniéj, powiedzieli nam nowi wygnańcy co się stało,
i policzywszy noce poznaliśmy że ów prorok nam prawdę mówił; więc
chcieliśmy go uczcić, lecz już był w ziemi.
Szanujemy więc ten krzyż nie mówiąc więcéj: oto człowiek który
leży pod nim, był waryatem i obłąkanym i godnym śmiechu. Cóż
mówicie na to?....
A obróciwszy się Szaman ku Anhellemu rzekł: czemuś się tak zamyślił
nad tą czarną wodą co z łez jest ludzkich? czy o tym proroku dumasz,
czy o sobie?
Gdy mówił, rozeszło się wielkie echo od wybuchu miny, i powtarzało
się nad głowami bijąc jak dzwon podziemny. I rzekł Szaman: oto jest
dzwonienie po umarłym proroku! Oto jest Anioł pański dla tych
którzy nie widzą słońca. Módlmy się.
I podniosłszy oczy rzekł: Boże! Boże! prosiemy Cię aby nasza męka
była odkupieniem.
A nie będziemy cię już błagać abyś powrócił słońce oczom naszym,
i powietrze piersiom naszym, bo wiemy że twój sąd nad nami jest
zapadły... lecz nowonarodzeni niewinnemi są. Zlituj się Boże!
A przebacz nam, że ze smutkiem krzyż dźwigamy i nie weselemy się
jak męczennicy; bo nie powiedziałeś czy męka nasza policzona nam
będzie za ofiarę: lecz powiedz a rozweselémy się.
Bo cóż jest życie aby go żałować? czy to jest Anioł dobry który
nas opuszcza w godzinie śmierci?
Gorąco krwi jest ogniem ofiary, a ofiarą są chęci nasze. Szczęśliwi
którzy się mogą za lud poświęcić.
I rzekli na to nędzarze: oto prawdę mówi ten człowiek, albowiem
nieszczęśliwszą jest od nas ta niewiasta, która tu za mężem swoim
przybyła i cierpi za serce człowieka.
Chodźcie! a pokażemy wam wilgotną jamę gdzie żyje ta męczennica
z małżonkiem swoim.
Wielką panią i xiężną była, a dziś jest jako służebnica żebraka.
A niegodzien jest litości ten którego ona ukochała; albowiem
klęknąwszy przed Cesarzem błagał o życie, i dano mu je
pogardziwszy nim.
Tak mówiąc przyszli pod ścianę i przez kratę ujrzeli owych dwoje
małżonków.
Niewiasta klęczała przed mężem i w misie wody obmywała jego nogi;
powracał bowiem z pracy jak wyrobnik.
A woda w misie zaczerwieniła się krwią jego i niewiasta nie
brzydziła się mężem i krwią, a była młoda i piękna jak anieli
niebiescy.
Tych dwoje ludzi byli Cesarscy.
ROZDZIAŁ IX.
A gdy już miał Szaman wychodzić z Anhellim na gwiazdy, pocieszywszy
niektóre więźnie, usłyszał szczęk wielki w jednym z korytarzów.
Więc obróciwszy się do jednego z tych co szli zanim, spytał go:
coby to było, ów szczęk żelaza i bicie? a zaś aresztant
odpowiedział: karzą jednego z nas.
Zapewne starca, który wczoraj nie chciał pracować dla święta
Boskiego, pędzą przez łańcuchy.
A udawszy się na miejsce męki Szaman z Anhellim, ujrzeli w korytarzu
dwa szeregi ludzi stojących z łańcuchami w ręku, każdy w postawie
człowieka co się zamierza uderzyć.
I ujrzeli postępujących naprzód dwóch żołnierzy z lampami, a we
środku za niemi obnażonego po pas człowieka z broda siwą.
A za każdym krokiem gdy się przybliżał, słychać było uderzenie
łańcucha, i szczęk drugi wychodzący z chudéj piersi bitego starca.
Gdy zaś już był u końca kary, i zostawało mu zaledwie dziesięć
kroków lub mało więcéj, usłyszał Anhelli dwa uderzenia słabsze
jakoby dane przez ludzi litośnych.
Lecz starzec odebrawszy je upadł krzyżem na ziemi i był martwy.