ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 9

Total number of words is 2412
Total number of unique words is 1254
25.2 of words are in the 2000 most common words
34.9 of words are in the 5000 most common words
39.8 of words are in the 8000 most common words
Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
łańcuch; pogryzione kości świadczyły, że pies był tutaj więziony.
Opodal leżał szkielet małego pinczerka.
-- Patrzcie! toż to faworyt Mortimera! -- zawołał Holmes. --
Stapleton potrafił ukryć psa, ale nie zdołał stłumić jego wycia.
Mógł był wprawdzie trzymać go w oficynie Merripit-House, ale byłoby
to ryzykownem. Zdecydował się na taki krok ostatniego dnia, gdy
wszystko postawił na jedną kartę. Maść w tej oto blaszance jest
zapewne mieszaninę siarki i fosforu, którą pies był wysmarowany.
Tym sposobem, korzystając z legendy, ów łotr wystraszył na śmierć
sir Karola. Nic dziwnego, że Seldon uciekał z wrzaskiem. Wszak
nasz przyjaciel, sir Henryk, a i my także, nie mogliśmy się
wstrzymać od okrzyku wobec takiego zjawiska. Był to pomysł
piekielny! -- chodziło nietylko o wystraszenie ofiary, lecz
i o utrudnienie śledztwa, albowiem pies, ziejący ogniem,
przejmował włościan okolicznych strachem przesądnym i odejmował
im ochotę ścigania tego potwora. Mówiłem ci to już raz
w Londynie, Watson, a teraz powtarzam, że Stapleton był
najniebezpieczniejszym łotrem, z jakim zdarzyło mi się spotkać
w życiu.


XV.
Rzut oka wstecz.

W końcu listopada Holmes i ja w wieczór ciemny i dżdżysty siedzieliśmy
przy kominku w naszej bawialni na Baker-Street. Mój przyjaciel był
w wybornym humorze i skorzystałem z tego, aby go wybadać o nieznane
mi dotychczas szczegóły sprawy Baskerville.
Sir Henryk i doktor Mortimer bawili w Londynie, gotując się do
dalekiej podróży, która miała wzmocnić nerwy baroneta.
-- Cała ta sprawa była jasną i prostą z punktu widzenia rzekomego
Stapletona -- mówił Holmes, w odpowiedzi na moje pytanie. -- Dla nas
zaś, którzyśmy nie znali jego pobudek i celów, wydawała się
tajemniczą i zawiłą. Znajdziesz moje poglądy pod literą _B_
w moich aktach kryminalnych.
-- Wolałbym, żebyś mi to opowiedział żywem słowem.
-- Dobrze, ale nie ręczę za dokładność. Pamięć może mnie mylić.
Otóż moje badania wykryły, że portret rodzinny nas nie zawiódł.
Ten łotr był synem Rogera Baskerville, młodszego brata sir
Karola; wywędrował do Ameryki z bardzo złą reputacyą. Ożenił
się tam z Beryl Garcia, najpiękniejszą kobietą w Costa-Rica,
a sprzeniewierzywszy znaczną sumę z publicznych funduszów,
zmienił nazwisko na Vandeleur, uciekł do Anglii i założył
szkołę dla chłopców w Yorkshire. Do obrania tego zawodu skłoniła
go znajomość, zawarta w drodze powrotnej z nauczycielem
suchotnikiem, niejakim Fraser. Weszli w spółkę. Dopóki
Fraser żył, szkoła szła dobrze i prowadzona była z poczuciem
obywatelskich obowiązków, ale po jego śmierci zyskała jaknajgorszą
opinię, as wreszcie okryła się hańbą. Vandeleur uznał za stosowne
zmienić nazwisko. Jako Stapleton, z resztkami ukradzionych pieniędzy,
z pięknymi zbiorami entomologicznymi przesiedlił się do Anglii
południowej.
Muzeum Brytańskie objaśniło mnie, że był powagą na polu
owadoznawstwa; odkrył dużo gatunków, które noszą nazwisko Vandeleur.
Ten nikczemnik zbadał zapewne swoje stosunki rodzinne i dowiedział
się, że jedno tylko życie ludzkie stoi pomiędzy nim a olbrzymią
fortuną. Przypuszczam, że w chwili osiedlania się w Devonshire nie
miał jeszcze wytkniętego jasno planu; lecz że od początku żywił złe
zamiary, świadczy o tem fakt, iż żonę swą podawał jako siostrę.
Widocznie miał już wtedy projekt użycia jej za narzędzie, choć nie
wiedział jeszcze, jakiemi drogami dojdzie do celu.
Przedewszystkiem postarał się osiąść jaknajbliżej siedziby swych
przodków, powtóre -- nawiązać przyjazny stosunek z sir Karolem
Baskerville, oraz z jego sąsiadami.
Baronet opowiedział mu sam o psie, prześladującym ich ród, i zgotował
tem sobie śmierć okropną. Stapleton -- gdyż tak go będę nazywał
w dalszym ciągu -- wiedział, że sir Karol ma wadę serca i że
gwałtowne wstrząśnienie może go zabić; wiedział też, że jest
przesądnym i że wierzy w tę legendę.
Nikczemnik poznał odrazu, jaką może stąd korzyść osiągnąć;
obmyślił dla baroneta śmierć niezawodną, za którą nikt nie
mógł być pociągnięty do odpowiedzialności.
Przeprowadził swój plan bardzo zręcznie. Zwyczajny łotr byłby użył
psa rozjuszonego -- on nadał mu jeszcze pozory piekielnej bestyi.
Kupił najdziksze i największe psisko, jakie mógł dostać u handlarzy
Ross and Mangles w Londynie. Przywiódł go do stacyi North Devon,
odległej od Baskerville-Hall i nadłożył ogromny kawał drogi, idąc
łąką i moczarami, aby go nikt nie spostrzegł. Wpierw wynalazł dla
niego schronienie w Grimpen-Mire i tam go odrazu wprowadził.
Trzymał go na łańcuchu i czekał sposobności. Ale niełatwo było
ją znaleźć.
Stary baronet nie wychodził nigdy za obręb pałacu po zachodzie słońca.
Kilkakrotnie Stapleton czyhał na niego z psem, lecz bezskutecznie.
Wtedy-to okoliczni włościanie widzieli ogromne psisko, co spowodowało
wskrzeszenie legendy.
Stapleton miał nadzieję, że jego żona zdoła doprowadzić sir Karola do
zguby, lecz natrafił na niespodziewany opór. Nie chciała rozkochywać
starego gentlemana; oni groźby, ani nawet kije nie zdołały ją skłonić
do tak niecnego wspólnictwa. Stapleton musiał działać sam.
Pomogła mu dobroczynność sir Karola. Zacny starzec, zwiedziony
pozorami, polubił Stapletona i za jego pośrednictwem świadczył dużo
dobrego, między innymi pani Laurze Lyons. Stapleton poznał ją
przypadkowo, zainteresował się niby jej losem i wzbudził dla niej
współczucie w litościwem sercu baroneta; że zaś potrafił zyskiwać
względy kobiet i przedstawił się jako kawaler, wkrótce zdobył nietylko
zaufanie, lecz i serce pięknej Laury; dawał jej też do zrozumienia, że
się z nią ożeni, jeśli ona rozwiedzie się z mężem.
Usłyszawszy, że sir Karol, z porady doktora Mortimer, zamierza opuścić
Baskerville-Hall, postanowił działać bezwłocznie, w obawie, aby ofiara
nie wysunęła się z jego szponów. Skłonił zatem panią Lyons do
napisania listu, w którym błagała baroneta o przybycie do furtki
ogrodowej w przeddzień jego wyjazdu do Londynu. Następnie odradził jej
stawić się na miejscu umówionem.
Wracając wieczorem z Coombe-Tracey, spuścił psa z łańcucha,
posmarował go fosforem i przyprowadził do furtki, wiedząc, że
stary gentleman zjawi się przy niej od strony pałacu.
Pies, poszczuły przez swego pana, przeskoczył przez furtkę i ścigał
biednego baroneta; ten uciekał aleja, widzów, wołając o pomoc. Pies
biegł trawnikiem, baronet aleją żwirową; dlatego pozostały tylko ślady
jego kroków.
Widząc, że leży bez ruchu, pies zbliżył się zapewne, obwąchał go,
a gdy poczuł, że już nie żyje, zawrócił się. Stapleton przywołał
go, odprowadził do improwizowanej budy w Grimpen-Mire i uwiązał
znowu na łańcuchu.
Śmierć sir Karola pozostała niewyjaśniona; władze policyjne łamały
sobie głowę nad jej przyczyną, okolica była w strachu, wreszcie oddano
sprawę w nasze ręce.
Rozumiesz piekielny podstęp tego łotra; tak się urządził, że nie
można było znaleźć śladów zbrodni, ani wytoczyć procesu mordercy.
Jedyny jego wspólnik zdradzić go nic mógł. Obie kobiety, wplątane
w tę sprawę: pani Stapleton i pani Laura Lyons, miały pewne podejrzenia;
mrs. Stapleton wiedziała nawet o złych zamiarach męża względem sir
Karola, a także o istnieniu psa. Mrs. Lyons nie miała wprawdzie
pojęcia ani o jednem, ani o drugiem, lecz zastanowiło ją, że śmierć
starego gentlemana wynikła o godzinie, wyznaczonej na spotkanie z nią.
Obie kobiety znajdowały się jednak pod wpływem tego łotra -- nie miał
powodu obawiać się zdrady z ich strony.
Pierwsza część szatańskiego zadania była spełniona, pozostawała
druga, trudniejsza.
Stapleton mógł na razie nie wiedzieć o istnieniu spadkobiercy
w Kanadzie. Bądź co bądź, dowiedział się o tem wkrótce po śmierci
sir Karola od swego przyjaciela, doktora Mortimer, który go też
uwiadomił o przybyciu sir Henryka.
Pierwszą myślą Stapletona było zapewne zgładzić go ze świata
w Londynie. Stracił zaufanie do żony od chwili, gdy nie chciała mu
pomagać w nastawianiu sideł na sir Karola. Bał się jednak zostawić ją
samą na dłuższy czas, dlatego wziął ją ze sobą do Londynu.
Doszedłem, że zamieszkali w hotelu Mexborough, przy Craven Street.
Stapleton zamykał żonę na klucz a sam, przyprawiwszy brodę, dla
niepoznaki, śledził każdy krok doktora Mortimer, jeździł za nim na
Baker-Street, a następnie na dworzec i do hotelu Northumberland.
Żona domyślała się jego planów, lecz obawiała się ostrzedz
upatrzoną ofiarę. Gdyby list wpadł w ręce Stapletona, jej własne
życie byłoby w niebezpieczeństwie.
Jak wiemy, wpadła na myśl wycięcia z gazety słów, któremi ostrzegała
baroneta. List doszedł rąk baroneta i był pierwsza zapowiedzią
niebezpieczeństwa.
Stapleton postarał się o but sir Henryka, aby w razie danym wyzyskać
węch psa i wprowadzić go na trop ofiary.
Posługacz hotelowy dostarczył mu obuwia, za hojną pewnie opłatą; lecz
pierwszy but wykradziony, był nowy; Stapleton kazał go podrzucić
i dostał drugi, noszony. Ten drobny fakt wprowadził mnie odrazu na
domysł, że prześladowca sir Henryka chce użyć psa do swych celów.
Nazajutrz baronet przybył tutaj; Stapleton śledził go w dorożce.
Sądząc z tego, że mnie znał i wiedział, gdzie mieszkam, gotów jestem
przypuścić, że już poprzednio miał powody obawiać się mojej
działalności wywiadowczej i ze nie był nowicyuszem na polu zbrodni.
W ciągu trzech lat ostatnich okradziono w Devonshire cztery dwory.
W żadnym wypadku złoczyńcy nie zostali ujęci. Wreszcie w maju roku
bieżącego zrabowano Folkstone-Court, przyczem został zabity służący,
który pierwszy dostrzegł zamaskowanego złodzieja.
Mógłbym ręczyć, że był nim Stapleton, który w ten sposób zasilał
swe fundusze. Mieliśmy dowód jego bezczelności w tem, że podał moje
nazwisko dorożkarzowi. Zrozumiał wtedy, iż go śledzę i że nie będzie
mógł spełnić swych zamiarów w Londynie. Powrócił do Devonshire
i oczekiwał tam przybycia baroneta.
-- Przepraszam cię -- rzekłem. -- Czy mógłbyś mi wyjaśnić, kto
żywił psa podczas pobytu Stapletona w Londynie?
-- Ważna to kwestya -- odparł. -- Zastanawiałem się nad nią
i doszedłem do przekonania, że Stapleton miał wspólnika.
W Merripit-House był stary lokaj, Antoni. Wiem, że pozostawał
u niego w służbie conajmniej lat kilka, bo widziano go za czasów,
gdy Stapleton był kierownikiem szkoły w Yorkshire. Ten człowiek
musiał wiedzieć, że Beryl jest żoną, nie siostrą jego pana. Po
zamachu na sir Henryka, Antoni zniknął bez śladu.
Otóż to imię, rzadkie w Anglii, jest bardzo pospolite w Hiszpanii
i w Ameryce hiszpańskiej. Ów służący, również jak i pani Stapleton,
mówił po angielsku płynnie, lecz z akcentem miękkim, południowym.
Widziałem sam Antoniego, idącego do Grimpen-Mire ścieżką, wytkniętą
przez Stapletona. Zapewne ten, podczas jego nieobecności, żywił psa,
choć zapewne nie wiedział, do jakiego celu jest przeznaczony.
Teraz słówko o mojej działalności w czasie, gdyś przebywał z sir
Henrykiem w Baskerville-Hall. Pamiętasz może, jak oglądając papier, na
którym były przyklejone słowa, wycięte z _Timesa_, badałem znak wodny;
trzymałem wtedy papier przy oczach. Otóż zaleciała mnie subtelna woń
białego jaśminu.
Jest siedemdziesiąt pięć gatunków perfum, które każdy detektyw
powinien rozróżniać; wiele wypadków zależy od szybkiego poznawania
perfum. Jaśmin naprowadził mnie na domysł, że list został przesłany
przez kobietę. Już wtedy moje podejrzenia zwróciły się ku
Stapletonom.
Wiedziałem więc o istnieniu psa i o miejscu zamieszkania mordercy,
zanim wyruszyliście do Devonshire.
Postanowiłem śledzić Stapletona. Oczywiście nie mógłbym tego
dokonać, przebywając z wami, albowiem łotr miałby się na baczności.
Zwiodłem wszystkich, nie wyłączając ciebie, i zjawiłem się
potajemnie, wówczas, gdy sądziliście wszyscy, że bawię w Londynie.
Ukrywałem się przeważnie w Coombe-Tracey, chroniąc się w jaskini na
moczarach tylko wtedy, gdy moja obecność na polu działania była
niezbędną. Cartwright w przebraniu chłopca wiejskiego, oddawał mi
znaczne usługi. Dostarczał mi pożywienia i czystej bielizny. Podczas
gdym ja śledził Stapletona, on śledził ciebie, tak, że wiedziałem
o każdym twoim kroku.
Mówiłem ci już, że twoje raporty dochodziły mnie szybko, odsyłano mi
je natychmiast z Baker-Street do Coombe-Tracey. Przydały mi się
bardzo, zwłaszcza biografia Stapletona. Pomogła mi ona wykryć jego
tożsamość i stosunek do pięknej towarzyszki.
Sprawa powikłała się przez ucieczkę więźnia Seldona i jego
porozumienie się z Barrymorami. I tę zawiłość rozplątałeś, choć
i ja doszedłem do tego samego wyniku, na mocy własnych spostrzeżeń.
W chwili, gdyś mnie odnalazł na moczarach, miałem już w ręku wszystkie
nici spisku, lecz nie posiadałem materyału dowodowego, z którym
mógłbym stanąć przed sądem.
Nawet zamach na sir Henryka, który skończył się śmiercią Seldona,
nieszczęsnego więźnia, nie mógł nam pomódz do wykazania
zbrodniczości Stapletona.
Nie było innej rady, jak go schwytać na gorącym uczynku, a w tym celu
musiałem użyć sir Henryka, z narażeniem jego nerwów. Przyznaję, że
moja w tem wina: trzeba było poprowadzić sprawę inaczej i oszczędzić
naszemu klientowi tej przykrości, ale nie mogłem przewidzieć, że ten
łotr posmaruje psa siarką i że owej nocy będzie mgła, dzięki czemu
sir Henryk nie mógł widzieć z oddali czworonożnego sprzymierzeńca
Stapletona, który wyskoczył znienacka i przestraszył tego odważnego
człowieka. Zresztą doktor Mortimer i wezwani specyaliści upewniają, że
nasz przyjaciel powróci niebawem do równowagi i że odzyska spokój
ducha, zachwiany nietylko tym wypadkiem, lecz i sercowym zawodem.
Pozostaje mi już tylko zaznaczyć rolę pani Stapleton. Mąż wywierał na
nią wpływ demoniczny; niewiadomo, czy go bardziej kochała, czy też się
bała. Bądź co bądź, słuchała go niewolniczo, stawiając mu opór
wtedy tylko, gdy chciał ją zmusić do wspólnictwa w zbrodni. Pragnęła
ostrzedz sir Henryka, bez narażenia męża; próbowała kilkakrotnie, lecz
bezskutecznie.
Stapleton był zdolny do zazdrości: widząc, że baronet zaleca się do
jego żony, choć to leżało w jego zamiarach, nie mógł jednak
powstrzymać się od gwałtownego wybuchu. Opamiętawszy się, udawał, że
sprzyja rodzącemu się uczuciu, zapraszał sir Henryka do
Merripit-House, w nadziei, że wcześniej czy później nadarzy się
sposobność wciągnięcia go w zasadzkę.
Nagle w dniu, oznaczonym na zamach, żona oświadczyła się przeciwko
niemu. Do uszu jej doszła wieść o nagłej śmierci zbiegłego więźnia
na moczarach, a że wiedziała, iż pies trzymany jest tam na uwięzi,
domyśliła się, jaką śmierć Stapleton gotuje sir Henrykowi,
tembardziej, gdy mąż przyprowadził psa i zamknął go w oficynie.
Owego wieczora, przed przybyciem sir Henryka na obiad, wśród małżonków
wynikła sprzeczka. Beryl nazwała męża zbrodniarzem; rozwścieczony,
chcąc ją dotknąć boleśnie, oznajmił jej, że kocha inną.
To brutalne wyznanie zerwało ostatnie pęta, łączące ją z nędznikiem,
i wznieciło w jej sercu nienawiść i pragnienie zemsty.
On spostrzegł tę zmianę, i obawiając się, aby go nie zdradziła,
uwiązał ją do słupa i zamknął na klucz. Pewien był, że po dokonanej
zbrodni, gdy cała okolica przypisywać będzie śmierć sir Henryka
przekleństwu, ciążącemu na jego rodzie, on, Stapleton, zręcznem
kłamstwem i pochlebstwem zdoła odzyskać uczucie swej żony, skłonić
ją do milczenia i do przyjęcia faktów dokonanych.
Na tem polu spotkałby go zawód niewątpliwy. Kobieta, w której żyłach
płynie krew hiszpańska, nie zapomina podobnej urazy.
Oto i wszystko, co wiem o tej ciekawej sprawie. Jedno tylko pozostaje
do wyjaśnienia: w jaki sposób Stapleton, doszedłszy do sukcesyi, byłby
wyjaśnił, dlaczego tak długo zamieszkiwał w pobliżu Baskerville-Hall
pod przybranem nazwiskiem? W jaki sposób byłby się upomniał o spadek,
bez zwrócenia podejrzeń?
Pani Stapleton zeznaje, iż jej mąż miał w tym względzie kilka
projektów: albo upomnieć się o sukcesyę z Ameryki południowej i tam
dowieść swej tożsamości i uzyskać fortunę, nie przyjeżdżając do
Anglii; albo dostarczyć jakiemu wspólnikowi potrzebnych legitymacyj
i za jego pośrednictwem spadek otrzymać; albo prowadzić sam sprawę na
miejscu, lecz pod inną postacią zewnętrzną, w takiem przebraniu, żeby
nikt poznać go nie mógł. Znając go, jestem pewien, że wybrnąłby
z tych trudności.
A teraz, mój drogi, dość już o tej sprawie. Kosztowała nas
niemało trudu. Zasłużyliśmy na rozrywkę. Dziś dają „Hugonotów”.
Wziąłem lożę. Czyś słyszał kiedy Reszków? Ubierzemy się zaraz
i przed widowiskiem pojedziemy na obiad do pierwszorzędnej
restauracyi. Dobrze?...

Koniec.
You have read 1 text from Polish literature.
  • Parts
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 1
    Total number of words is 4047
    Total number of unique words is 1925
    23.6 of words are in the 2000 most common words
    33.8 of words are in the 5000 most common words
    39.9 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 2
    Total number of words is 4210
    Total number of unique words is 1759
    26.1 of words are in the 2000 most common words
    35.9 of words are in the 5000 most common words
    40.9 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 3
    Total number of words is 4101
    Total number of unique words is 1874
    25.8 of words are in the 2000 most common words
    36.3 of words are in the 5000 most common words
    40.9 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 4
    Total number of words is 4158
    Total number of unique words is 1906
    24.2 of words are in the 2000 most common words
    35.4 of words are in the 5000 most common words
    39.8 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 5
    Total number of words is 4231
    Total number of unique words is 1844
    26.4 of words are in the 2000 most common words
    36.3 of words are in the 5000 most common words
    40.7 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 6
    Total number of words is 4223
    Total number of unique words is 1767
    27.1 of words are in the 2000 most common words
    37.2 of words are in the 5000 most common words
    42.4 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 7
    Total number of words is 4216
    Total number of unique words is 1829
    25.2 of words are in the 2000 most common words
    35.5 of words are in the 5000 most common words
    39.9 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 8
    Total number of words is 4198
    Total number of unique words is 1914
    24.4 of words are in the 2000 most common words
    33.6 of words are in the 5000 most common words
    39.0 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.
  • ajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody - 9
    Total number of words is 2412
    Total number of unique words is 1254
    25.2 of words are in the 2000 most common words
    34.9 of words are in the 5000 most common words
    39.8 of words are in the 8000 most common words
    Each bar represents the percentage of words per 1000 most common words.